Kiedy tylko dowiedziałam się o tym, że czeka mnie, wcześniej czy później, dłuższy pobyt w szpitalu to zaczęłam się zastanawiać co zrobić z Emilką, Fabianem i Sarą. Kto się nimi zajmie przez tyle czasu? Początkowo lekarz straszył mnie pobytem w szpitalu, który miałby trwać minimum 12 tygodni... Urlop P. aż na tyle czasu nie wchodził w grę.
Przede wszystkim postanowiłam sobie wtedy, że zostanę w domu tak długo jak będzie to bezpieczne dla mnie i dzieci - najlepiej do końca listopada albo chociaż do drugiej połowy listopada. Dopytywałam też obu babć kiedy najbardziej pasowałoby im pomóc nam przy dzieciach a P. kiedy miałby najlepszy moment na urlop... Udało mi się wypracować grafik opieki nad dzieciakami na okres od 26 listopada. Obejmował on 2 tygodnie opieki przez P. (1 w listopadzie i 1 w grudniu przed świętami), 2 tygodnie opieki przez moją mamę (początek grudnia) i 2 tygodnie opieki przez teściów w okresie świąteczno-sylwestrowym. Po Nowym Roku ponownie ma nam pomóc moja mama... Problem pojawiał się gdyby opieka miała być potrzebna wcześniej ale postanowiłam zawczasu się tym nie martwić. Okazało się, że było to słuszne podejście gdyż w szpitalu musiałam się zjawić jedynie kilka dni wcześniej niż zakładał mój plan i na te kilka dni udało się P. dostać urlop :)
Przed pójściem do szpitala spisałam sobie co muszę obowiązkowo zrobić aby móc spokojnie opuścić dom na dłużej. Przede wszystkim zależało mi aby przygotować dzieci do nadchodzącej zimy - zakup kurtek zimowych, ciepłych czapek z kominami i butów, dokupienie rękawiczek... Uzupełniłam też zapasy środków chemicznych w domu i podstawowych składników (makarony, ryż, kasza czy płatki śniadaniowe). Zamroziłam też kilka gotowych porcji obiadowych, które wystarczy rozmrozić i podgrzać. Spisałam również dokładną rozpiskę z planem zajęć dodatkowych i zaplanowanych wcześniej wizyt u specjalistów a także loginy do dziennika elektronicznego. W szafach dzieci zaznaczyłam, które półki są z ubraniami do szkoły... Oczywiście opróżniłam też kosze z brudnym praniem a nawet kosz z ubraniami do prasowania ;) W komodzie z ubrankami dla trojaczków także zrobiłam porządek - posegregowałam ubrania i podpisałam poszczególne "kupki" rozmiarami... Posprzątałam nawet rybce :) Oczywiście wiem, że wielu z tych rzeczy nie musiałam robić (co mi też powiedział P.) ale czułam taką potrzebę...
Poza przygotowaniem mieszkania na moją dłuższą nieobecność skupiłam się również na tym aby oswoić dzieci z myślą o tym, że będę musiała zniknąć na dłużej z domu. Tłumaczyłam im, że jest to konieczne dla mojego i trojaczków bezpieczeństwa - lekarze będą mogli codziennie sprawdzać czy u Maluszków w brzuchu wszystko jest dobrze i dzięki temu zdecydują w odpowiednim momencie o tym kiedy mają się urodzić. Opowiadałam im o tym, że codziennie będziemy ze sobą rozmawiać przez telefon a w weekendy będą mogli mnie odwiedzać. A jak się uda to możemy też od czasu do czasu robić sobie wideorozmowy ;) Umililiśmy sobie także czas wyjściem na pizze i wypadem do kina...
Ostatniego wieczoru przed moim pójściem do szpitala zrobiliśmy też ostatnie fotki z brzuszkiem aby mieć na pamiątkę... Dzieciaki miały frajdę z pisania po brzuchu :)
Mieszkanie opuszczałam na szczęście gdy Emilka i Fabian byli już w szkole - pożegnaliśmy się przed ich wyjściem z domu. Było im smutno, łezka w oku była ale z uśmiechem oświadczyłam, że mają zmykać już do szkoły a po lekcjach zadzwonić i opowiedzieć mi jak minął im dzień :) Sara spała gdy wychodziłam i było to dla mnie najłatwiejsze rozwiązanie. Ciężko byłoby mi wyjść gdybym widziała jej płacz... Najbardziej smuciła i martwiła mnie rozłąka właśnie z Sarą - ona jest bowiem najbardziej ze mną związana i najmniej przyzwyczajona do rozłąki... Nie miałam też pewności kiedy się z najmłodszą córeczką zobaczę. To czy będzie mnie odwiedzać w szpitalu uzależnione było bowiem od tego jak zniesie pierwsze odwiedziny. Jeżeli będzie płacz i histeria, że nie chce iść bez mamy to niestety nie będzie mnie odwiedzać :( Na szczęście weekendowe wizyty się udały i mam nadzieję, że w miarę wydłużania się czasu rozłąki nie zmieni się zachowanie Sary w trakcie szpitalnych odwiedzin...
Przede wszystkim postanowiłam sobie wtedy, że zostanę w domu tak długo jak będzie to bezpieczne dla mnie i dzieci - najlepiej do końca listopada albo chociaż do drugiej połowy listopada. Dopytywałam też obu babć kiedy najbardziej pasowałoby im pomóc nam przy dzieciach a P. kiedy miałby najlepszy moment na urlop... Udało mi się wypracować grafik opieki nad dzieciakami na okres od 26 listopada. Obejmował on 2 tygodnie opieki przez P. (1 w listopadzie i 1 w grudniu przed świętami), 2 tygodnie opieki przez moją mamę (początek grudnia) i 2 tygodnie opieki przez teściów w okresie świąteczno-sylwestrowym. Po Nowym Roku ponownie ma nam pomóc moja mama... Problem pojawiał się gdyby opieka miała być potrzebna wcześniej ale postanowiłam zawczasu się tym nie martwić. Okazało się, że było to słuszne podejście gdyż w szpitalu musiałam się zjawić jedynie kilka dni wcześniej niż zakładał mój plan i na te kilka dni udało się P. dostać urlop :)
Przed pójściem do szpitala spisałam sobie co muszę obowiązkowo zrobić aby móc spokojnie opuścić dom na dłużej. Przede wszystkim zależało mi aby przygotować dzieci do nadchodzącej zimy - zakup kurtek zimowych, ciepłych czapek z kominami i butów, dokupienie rękawiczek... Uzupełniłam też zapasy środków chemicznych w domu i podstawowych składników (makarony, ryż, kasza czy płatki śniadaniowe). Zamroziłam też kilka gotowych porcji obiadowych, które wystarczy rozmrozić i podgrzać. Spisałam również dokładną rozpiskę z planem zajęć dodatkowych i zaplanowanych wcześniej wizyt u specjalistów a także loginy do dziennika elektronicznego. W szafach dzieci zaznaczyłam, które półki są z ubraniami do szkoły... Oczywiście opróżniłam też kosze z brudnym praniem a nawet kosz z ubraniami do prasowania ;) W komodzie z ubrankami dla trojaczków także zrobiłam porządek - posegregowałam ubrania i podpisałam poszczególne "kupki" rozmiarami... Posprzątałam nawet rybce :) Oczywiście wiem, że wielu z tych rzeczy nie musiałam robić (co mi też powiedział P.) ale czułam taką potrzebę...
Poza przygotowaniem mieszkania na moją dłuższą nieobecność skupiłam się również na tym aby oswoić dzieci z myślą o tym, że będę musiała zniknąć na dłużej z domu. Tłumaczyłam im, że jest to konieczne dla mojego i trojaczków bezpieczeństwa - lekarze będą mogli codziennie sprawdzać czy u Maluszków w brzuchu wszystko jest dobrze i dzięki temu zdecydują w odpowiednim momencie o tym kiedy mają się urodzić. Opowiadałam im o tym, że codziennie będziemy ze sobą rozmawiać przez telefon a w weekendy będą mogli mnie odwiedzać. A jak się uda to możemy też od czasu do czasu robić sobie wideorozmowy ;) Umililiśmy sobie także czas wyjściem na pizze i wypadem do kina...
Ostatniego wieczoru przed moim pójściem do szpitala zrobiliśmy też ostatnie fotki z brzuszkiem aby mieć na pamiątkę... Dzieciaki miały frajdę z pisania po brzuchu :)
Mieszkanie opuszczałam na szczęście gdy Emilka i Fabian byli już w szkole - pożegnaliśmy się przed ich wyjściem z domu. Było im smutno, łezka w oku była ale z uśmiechem oświadczyłam, że mają zmykać już do szkoły a po lekcjach zadzwonić i opowiedzieć mi jak minął im dzień :) Sara spała gdy wychodziłam i było to dla mnie najłatwiejsze rozwiązanie. Ciężko byłoby mi wyjść gdybym widziała jej płacz... Najbardziej smuciła i martwiła mnie rozłąka właśnie z Sarą - ona jest bowiem najbardziej ze mną związana i najmniej przyzwyczajona do rozłąki... Nie miałam też pewności kiedy się z najmłodszą córeczką zobaczę. To czy będzie mnie odwiedzać w szpitalu uzależnione było bowiem od tego jak zniesie pierwsze odwiedziny. Jeżeli będzie płacz i histeria, że nie chce iść bez mamy to niestety nie będzie mnie odwiedzać :( Na szczęście weekendowe wizyty się udały i mam nadzieję, że w miarę wydłużania się czasu rozłąki nie zmieni się zachowanie Sary w trakcie szpitalnych odwiedzin...