Uwielbiamy nasz balkon. W słoneczne dni jednym ze sprawdzonych sposobów na ściągnięcie dzieciaków do domu jest obietnica posiłku albo zabawy na balkonie ;) Rozkładamy koc i poduszki i można się grzać na słonku :)
środa, 29 kwietnia 2015
wtorek, 28 kwietnia 2015
Otwarcie sezonu
Emilka i Fabian uwielbiają wiosnę i lato nie tylko z powodu ładnej pogody i spędzaniu większości czasu poza domem ale także dzięki organizowanym często festynom. W sobotę wybraliśmy się właśnie na taki festyn do Parku Rozrywki Aktywnej BARTBO w Butrynach koło Olsztyna aby spędzić aktywnie słoneczny dzień.
Na festynie można było za darmo skorzystać z wielu atrakcji proponowanych przez park. Było więc skakanie na trampolinie, karuzele i dmuchany plac zabaw.
Emilka i Fabiś skorzystali też z przejażdżki autkiem na akumulator oraz z przejażdżki quadem, która bardzo przypadła im do gustu :) Zwłaszcza Fabian był uszczęśliwiony tymi motoryzacyjnymi atrakcjami. Nawet przez chwile nie miał oporów aby z obcym panem jechać quadem - liczyło się tylko to, że jedzie tą samą trasą co dorośli ;)
Na terenie parku BARTBO można było też usiąść w różnych pojazdach: helikopter, wóz strażacki, pojazdy wojskowe czy monster truck :) Przyjrzeć się im z bliska, zrobić sobie zdjęcie czy pobawić się w kierowcę ;)
Po licznych szaleństwach można było odpocząć na zielonej trawce i nacieszyć się grzejącym słonkiem :) Z ciężkim sercem wracaliśmy do Olsztyna...
Po szybkim obiedzie wyruszyliśmy na dalsze wojaże - tym razem spacer z rowerami do parku :) Po tak aktywnie spędzonym dniu Milcia i Fabiś spali jak susełki ;)
Na festynie można było za darmo skorzystać z wielu atrakcji proponowanych przez park. Było więc skakanie na trampolinie, karuzele i dmuchany plac zabaw.
Emilka i Fabiś skorzystali też z przejażdżki autkiem na akumulator oraz z przejażdżki quadem, która bardzo przypadła im do gustu :) Zwłaszcza Fabian był uszczęśliwiony tymi motoryzacyjnymi atrakcjami. Nawet przez chwile nie miał oporów aby z obcym panem jechać quadem - liczyło się tylko to, że jedzie tą samą trasą co dorośli ;)
Na terenie parku BARTBO można było też usiąść w różnych pojazdach: helikopter, wóz strażacki, pojazdy wojskowe czy monster truck :) Przyjrzeć się im z bliska, zrobić sobie zdjęcie czy pobawić się w kierowcę ;)
Po licznych szaleństwach można było odpocząć na zielonej trawce i nacieszyć się grzejącym słonkiem :) Z ciężkim sercem wracaliśmy do Olsztyna...
Po szybkim obiedzie wyruszyliśmy na dalsze wojaże - tym razem spacer z rowerami do parku :) Po tak aktywnie spędzonym dniu Milcia i Fabiś spali jak susełki ;)
środa, 22 kwietnia 2015
16/52
Emilcia dorasta - świadczą o tym nie tylko kolejne zęby stałe i wypadające mleczaki ale również coraz większa potrzeba spędzania czasu bez rodziców. W niedzielę Emilka wybrała się na wizytę do kolejnej koleżanki z przedszkola i sama zaznaczyła, że chce zostać tam beze mnie... Moje towarzystwo było niepożądane więc ją zaprowadziłam a P. później odebrał :)
Fabiś ostatnio daje Mili popalić - dokucza jej ze zdwojoną siłą. Przy okazji wystawia moją cierpliwość na próbę buntowniczym nastawieniem i byciem na "nie" w większości kwestii. Nawet w przedszkolu pokazał różki - jednego dnia razem z kolegą mówił brzydko na dzieci (np. "stara babo", "śmierdziel"), innego dnia nie chciał współpracować na lekcji angielskiego a jeszcze innego dnia nie chciał pomóc w sprzątaniu zabawek bo "on w domu nie sprząta, mama za niego to robi"... Teraz nasze pożegnanie pod drzwiami wygląda następująco: "Fabianku baw się dobrze. Tylko pamiętaj, że nie wolno mówić brzydko na dzieci, trzeba pomagać w sprzątaniu zabawek i słuchać pani... Jak nie to będzie kara" ;)
Fabiś ostatnio daje Mili popalić - dokucza jej ze zdwojoną siłą. Przy okazji wystawia moją cierpliwość na próbę buntowniczym nastawieniem i byciem na "nie" w większości kwestii. Nawet w przedszkolu pokazał różki - jednego dnia razem z kolegą mówił brzydko na dzieci (np. "stara babo", "śmierdziel"), innego dnia nie chciał współpracować na lekcji angielskiego a jeszcze innego dnia nie chciał pomóc w sprzątaniu zabawek bo "on w domu nie sprząta, mama za niego to robi"... Teraz nasze pożegnanie pod drzwiami wygląda następująco: "Fabianku baw się dobrze. Tylko pamiętaj, że nie wolno mówić brzydko na dzieci, trzeba pomagać w sprzątaniu zabawek i słuchać pani... Jak nie to będzie kara" ;)
środa, 15 kwietnia 2015
15/52
Emilka i Fabi wdali się w tatusia i uwielbiają jazdę rowerem. Ze smutkiem patrzą za okno na nieprzychylną pogodę i dopytują się kiedy w końcu będą mogli iść znowu pojeździć. Fabi wszystkim się chwali, że umie sam jechać i to szybko jak wyścigówka ;) Do pieszych na drodze woła "Z drogi bo jedzie rowerzysta!" i wywołuje tym szeroki uśmiech u mijanych osób :)
Wiosno przybywaj w końcu do nas aby dzieciaki mogły realizować swoją pasję ;)
Wiosno przybywaj w końcu do nas aby dzieciaki mogły realizować swoją pasję ;)
wtorek, 14 kwietnia 2015
Mały rowerzysta
W niedzielę wybraliśmy się do parku na rowery. Fabiś odbył swoją 5 lekcję nauki jazdy na rowerze i muszę nieskromnie przyznać iż robi niesamowite postępy :) Wprawdzie nie rusza jeszcze sam na swoich dwóch kółkach ale wystarczy przytrzymać go przez chwilę by zaczął sam jechać :) Potrafi sam przejechać kilka metrów i coraz rzadziej nogi spadają mu z pedałów. Co więcej w końcu załapał w jaki sposób nogi postawić ponownie na pedały by móc jechać dalej - na początku niedzielnego spaceru gdy tylko nogi spadały mu z pedałów to się od razu zatrzymywał :) Oczywiście było sporo jęczenia typu "Tato nie puszczaj mnie", "Nie umiem..." itp. czyli Fabiś w słabym humorze był ;)
A tu Fabiś w akcji:
A tu Fabiś w akcji:
Po obiedzie wybraliśmy się rowerami na jeszcze jeden spacer - tym razem do babci i dziadka. Fabi po drzemce i obiedzie miał dużo lepszy humor i trzeba było się troszkę nabiegać aby dotrzymać mu kroku. Przejechał całą drogę od babci do domu w dużym tempie i tylko z kilkoma utratami równowagi. Ja całą tą drogę przebiegłam obok niego a on na wszelki wypadek wołał "Mamo tylko mnie nie trzymaj!", "Tato zobacz jak szybko jadę. Zobacz jak jestem daleko już!" :)
Jestem z Fabianka bardzo dumna - w końcu ma dopiero 3,5 roku a już śmiga na prawdziwym rowerku :) Rowerek biegowy to jednak super sprawa i świetnie uczy utrzymywania równowagi :)
sobota, 11 kwietnia 2015
Pierwszy raz Emilki
Dzisiaj Emilka miała swój pierwszy raz - pierwsze wyjście do koleżanki z przedszkola bez rodziców :) W piątek mama Natalki z przedszkola zapytała mnie czy gdyby przyjechała po Emilkę to w sobotę mogłaby spędzić z nimi część dnia. Emilka zareagowała z entuzjazmem na ten pomysł więc się zgodziłam. Byłam bardzo ciekawa jak to będzie ;)
Dzisiaj rano Emilka wstała z mieszanymi uczuciami odnośnie czekającej ją przygody... No bo jak to tak bez mamy? Wolałaby abym ja jechała z nią... Wytłumaczyłam jej jednak, że nie ma takiej opcji gdyż mam sporo do zrobienia tego dnia - zakupy, pranie, obiad itp. Powiedziałam też, że jeżeli nie pojedzie to Natalce będzie smutno. Obiecałam również, że jeżeli nie będzie się jej podobało to po nią przyjadę i to ją przekonało :)
Gdy przed południem przyjechała po Emilkę mama Natalki to okazało się, że jest z nią również Natalka więc Milcia z uśmiechem przygotowywała się do wyjścia z domu :) Mama Natalki powiedziała Emilce, że jeżeli będzie chciała ze mną porozmawiać to zadzwonią na mój telefon. Zadała też bardzo proste i oczywiste pytania o to czy Milka może wyjść na podwórko oraz czy jest na coś uczulona. Ja nie wpadłabym na to aby zadać pytanie o uczulenia a to przecież bardzo ważna informacja gdy zabiera się do siebie cudze dziecko :)
Emilka wróciła do domu po 5 godzinach przywieziona przez Natalkę i jej mamę. Nie tęskniła za mną, nie chciała dzwonić i oczywiście za bardzo wracać też jej się nie chciało ;) Dziewczyny umówiły się już ze sobą, że następnym razem spędzą ze sobą jeszcze więcej czasu i Mila będzie nocować u Natalki :) Zobaczymy czy ten pomysł uda się zrealizować. Cieszę się, że Milka zadowolona jest z dzisiejszej wizyty u koleżanki i moja obecność wcale nie była jej potrzebna. Po cichutku jednak jest mi troszkę smutno, że czas tak szybko płynie i dzieci tak szybko rosną ;)
Dzisiaj rano Emilka wstała z mieszanymi uczuciami odnośnie czekającej ją przygody... No bo jak to tak bez mamy? Wolałaby abym ja jechała z nią... Wytłumaczyłam jej jednak, że nie ma takiej opcji gdyż mam sporo do zrobienia tego dnia - zakupy, pranie, obiad itp. Powiedziałam też, że jeżeli nie pojedzie to Natalce będzie smutno. Obiecałam również, że jeżeli nie będzie się jej podobało to po nią przyjadę i to ją przekonało :)
Gdy przed południem przyjechała po Emilkę mama Natalki to okazało się, że jest z nią również Natalka więc Milcia z uśmiechem przygotowywała się do wyjścia z domu :) Mama Natalki powiedziała Emilce, że jeżeli będzie chciała ze mną porozmawiać to zadzwonią na mój telefon. Zadała też bardzo proste i oczywiste pytania o to czy Milka może wyjść na podwórko oraz czy jest na coś uczulona. Ja nie wpadłabym na to aby zadać pytanie o uczulenia a to przecież bardzo ważna informacja gdy zabiera się do siebie cudze dziecko :)
Emilka wróciła do domu po 5 godzinach przywieziona przez Natalkę i jej mamę. Nie tęskniła za mną, nie chciała dzwonić i oczywiście za bardzo wracać też jej się nie chciało ;) Dziewczyny umówiły się już ze sobą, że następnym razem spędzą ze sobą jeszcze więcej czasu i Mila będzie nocować u Natalki :) Zobaczymy czy ten pomysł uda się zrealizować. Cieszę się, że Milka zadowolona jest z dzisiejszej wizyty u koleżanki i moja obecność wcale nie była jej potrzebna. Po cichutku jednak jest mi troszkę smutno, że czas tak szybko płynie i dzieci tak szybko rosną ;)
czwartek, 9 kwietnia 2015
Wielkanoc
Pogoda nie pokrzyżowała nam planów i tak jak planowaliśmy wyruszyliśmy w piątek rano do Rydlewa. Dzięki temu udało nam się dotrzeć do celu akurat na obiad i pomóc w przygotowaniach do świąt. Emilka przy mojej pomocy upiekła nawet czekoladowy torcik z czego była bardzo dumna :)
W sobotę było obowiązkowe malowanie jajek i przyozdabianie ich śmiesznymi naklejkami. Później wspólne przygotowywanie koszyków na święcenie w kościółku. Fabiś wprawdzie tego dnia nie miał humorku i widać było, że coś zaczyna go rozkładać. Sprostał jednak zadaniu upiększenia pisanek a później krótkiej wizyty w kościele... Wraz z upływem dnia sytuacja się jednak pogarszała - brak apetytu, apatyczne spojrzenie, tulenie się do mamy i pokładanie na kanapie nie wróżyły niczego dobrego...
W niedzielę po średnio przespanej nocy z powodu Fabiankowych problemów z brzuszkiem wybraliśmy się do kościółka. Fabi oczywiście został w domku - chociaż widać już było, że wraca do formy po nocnych atrakcjach ;) Po kościółku oczywiście tradycyjne śniadanko i dzielenie się jajkiem. Dzieciaki najedzone z zaciekawieniem wypatrywały przez okno obiecanego zajączka z prezentami - biedulka wystraszyła zimowa pogoda i pozostawiał upominki nie w ogródka ale w domu babci i dziadka ;) Emilce i Fabiankowi nie robiło to jednak żadnej różnicy ;) Reszta dnia upłynęła oczywiście na zapoznawaniu się z upominkami od zajączka - Fabiś bawił się wozem policyjnym a Milcia projektowała stroje dla wróżek ;)
W poniedziałek odbyło się tradycyjne lanie wody ale niestety tylko symbolicznie - pogoda uniemożliwiła większe szaleństwa a wiadomo, że w domu dorośli nie pozwolą za dużo wody na wylewać ;) Emilka i Fabian byli tym faktem rozczarowani ale obiecaliśmy im, że jak tylko zrobi się bardziej wiosennie to zabierzemy pistolety na wodę na spacer i popodlewamy kwiatki ;) Lanie wody poszło jednak w zapomnienie gdy dziadek przywiózł obiecaną niespodziankę ;) Dziadek przyniósł tajemnicze kartonowe pudło a w nim ponad 40 malutkich kurczaczków! Emilka i Fabi gdyby tylko mogli to każdego z nich by wyściskały i wycałowały ;)
Te kilka świątecznych dni upłynęło nam bardzo szybko... Był to jednak cudownie rodzinny czas, który pozwolił na dłużej podładować nasze akumulatorki dobrą energią ;)
W sobotę było obowiązkowe malowanie jajek i przyozdabianie ich śmiesznymi naklejkami. Później wspólne przygotowywanie koszyków na święcenie w kościółku. Fabiś wprawdzie tego dnia nie miał humorku i widać było, że coś zaczyna go rozkładać. Sprostał jednak zadaniu upiększenia pisanek a później krótkiej wizyty w kościele... Wraz z upływem dnia sytuacja się jednak pogarszała - brak apetytu, apatyczne spojrzenie, tulenie się do mamy i pokładanie na kanapie nie wróżyły niczego dobrego...
W niedzielę po średnio przespanej nocy z powodu Fabiankowych problemów z brzuszkiem wybraliśmy się do kościółka. Fabi oczywiście został w domku - chociaż widać już było, że wraca do formy po nocnych atrakcjach ;) Po kościółku oczywiście tradycyjne śniadanko i dzielenie się jajkiem. Dzieciaki najedzone z zaciekawieniem wypatrywały przez okno obiecanego zajączka z prezentami - biedulka wystraszyła zimowa pogoda i pozostawiał upominki nie w ogródka ale w domu babci i dziadka ;) Emilce i Fabiankowi nie robiło to jednak żadnej różnicy ;) Reszta dnia upłynęła oczywiście na zapoznawaniu się z upominkami od zajączka - Fabiś bawił się wozem policyjnym a Milcia projektowała stroje dla wróżek ;)
W poniedziałek odbyło się tradycyjne lanie wody ale niestety tylko symbolicznie - pogoda uniemożliwiła większe szaleństwa a wiadomo, że w domu dorośli nie pozwolą za dużo wody na wylewać ;) Emilka i Fabian byli tym faktem rozczarowani ale obiecaliśmy im, że jak tylko zrobi się bardziej wiosennie to zabierzemy pistolety na wodę na spacer i popodlewamy kwiatki ;) Lanie wody poszło jednak w zapomnienie gdy dziadek przywiózł obiecaną niespodziankę ;) Dziadek przyniósł tajemnicze kartonowe pudło a w nim ponad 40 malutkich kurczaczków! Emilka i Fabi gdyby tylko mogli to każdego z nich by wyściskały i wycałowały ;)
Te kilka świątecznych dni upłynęło nam bardzo szybko... Był to jednak cudownie rodzinny czas, który pozwolił na dłużej podładować nasze akumulatorki dobrą energią ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)