Na oddział położniczy Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie trafiłam w poniedziałek rano. Zrobiono mi podstawowe badania - krew, mocz, badanie w kierunku GBS a także KTG. Na oddziale pojawił się również pediatra i anestezjolog aby przeprowadzić ze mną wywiad medyczny dotyczący mojego zdrowia w czasie ciąży oraz przed nią... Dostałam od anestezjologa wytyczne aby jeść tylko do godziny 18:00 a wodę pić do 24:00. Po kolacji uraczono mnie dwoma czopkami gwarantującymi przeczyszczenie organizmu... Po tych wszystkich zabiegach i rozmowach nie pozostało mi nic innego niż grzecznie czekać do dnia następnego na cesarskie cięcie i cieszyć się ostatnimi godzinami z Maluszkiem w brzuchu. O dziwo byłam spokojna i nie panikowałam jak jeszcze kilka dni wcześniej... Myślę, że było tak dlatego iż cc miał mi robić mój ginekolog. Prowadził on każdą z moich ciąż i mam do niego zaufanie.
Wtorek zaczął się od oczekiwania na telefon, że sala operacyjna jest wolna i mogę być przygotowana do cesarskiego cięcia. Niestety lekarze w tym dniu mieli bardzo dużo zaplanowanych operacji więc troszkę mi na czekaniu zeszło. Około 11:30 założono mi wkłucie dożylne, podano antybiotyk i leki wymagane przed operacją oraz założono cewnik (co jak zawsze wspominam najmniej przyjemnie). Tak przygotowana powędrowałam na trakt porodowy, na którym znajduje się również sala operacyjna. Tutaj trzeba było dopełnić kolejnych formalności... Następnie pożegnałam się z P. i o 12:05 poszłam na salę operacyjną gdzie czekał na mnie już anestezjolog, z którym rozmawiałam dzień wcześniej. Po ułożeniu się na stole operacyjnym otrzymałam znieczulenie podpajęczynówkowe, które zagwarantowało mi brak czucia od pasa w dół przy zachowaniu pełnej świadomości. Pojawił się też mój ginekolog i rozpoczął akcję wydobywania Sary. Przez cały czas anestozjolog spokojnym głosem opowiadał mi co się dzieje i uspokajał gdy poczułam mdłości - przy każdym cc mój organizm reagował tak na zmiany, które zachodziły w nim przez cesarkę. O 12:25 Sara została za główkę wyjęta z mojego brzucha. Pokazano mi ją i pozwolono pocałować a następnie zabrano z sali operacyjnej gdzie P. mógł towarzyszyć przy jej ubieraniu i dogrzewaniu w specjalnej cieplarce. O dziwo Sara nie była myta ani odśluzowywana od razu po porodzie co miało miejsce w przypadku Emilki i Fabianka. Ja w tym czasie byłam poddawana oczyszczaniu macicy i jej szyciu - lekarz robił to dość długo gdyż dolną część macicy miałam bardzo cienką ("jak papier" jak to ujął lekarz). Poza tym zależało mu aby jak najdokładniej ją oczyścić aby zmniejszyć ryzyko komplikacji jakie miałam po cc przy Fabim. Zszyto mi oczywiście także brzuch wycinając bliznę po wcześniejszej cesarce.
Przy Emilce i Fabianku całe cięcie cesarskie od wejścia na salę operacyjną aż do wywiezienia mnie z niej trwało około 30 minut.- tym razem czas ten wyniósł prawie godzinę. Prosto z sali operacyjnej przewieziono mnie ponownie na oddział położniczy gdzie musiałam leżeć przez 12 godzin na łóżku nie podnosząc głowy z poduszki. Po godzinie od cc przywieziono mi w końcu Sarę i przystawiono do piersi. W ciągu dnia pomagał mi P. - zmieniał pieluszkę, przystawiał mi Małą do piersi i nosił ją. Wieczorem musiał jednak opuścić oddział a ja zostałam sama z Sarą przy cycu - nie było łatwo gdyż Mała spłycała chwyt piersi gryząc mnie, złościła się a ja nawet nie mogłam jej poprawić. Po północy na szczęście minęło wymaganych 12 godzin leżenia i pojawiła się położna aby wyjąć mi cewnik i pomóc wstać. Od tej chwili z niemałym bólem ale mogłam wstawać i zajmować się Sarą. Cały czas w głowie miałam myśl, że muszę szybko nabrać mocy aby wrócić do domu do stęsknionych dzieci... Czekałam 2 doby od cc aby móc dostać w końcu coś do zjedzenia i mieć więcej energii. W czwartek w końcu pozwolono zjeść mi zupę mleczną na śniadanie, kapuśniak na obiad i kleik na kolację. Po tych niepozornych posiłkach naprawdę poczułam się dużo lepiej. Martwiło mnie jednak niewielkie krwawienie - miałam już wizję zamkniętej szyjki macicy i takich samych problemów jak po cc przy Fabianku. Dla pewności zrobiono mi USG, które wykluczyło zatrzymanie odchodów poporodowych w macicy. Z powodu przepełnienia oddziału zdecydowano, że możemy w piątek wyjść do domu jeżeli pediatra wyrazi na to zgodę. W piątek zważono Sarę i po obchodzie pediatrycznym potwierdzono, że możemy opuścić szpital. Sara opuściła oddział z wagą taką samą jak przy urodzeniu czyli 3500 gram co podobno nie zdarza się często :)
O tym jak wyglądało cięcie cesarskie w przypadku Emilki i Fabianka można przeczytać TU.
Wtorek zaczął się od oczekiwania na telefon, że sala operacyjna jest wolna i mogę być przygotowana do cesarskiego cięcia. Niestety lekarze w tym dniu mieli bardzo dużo zaplanowanych operacji więc troszkę mi na czekaniu zeszło. Około 11:30 założono mi wkłucie dożylne, podano antybiotyk i leki wymagane przed operacją oraz założono cewnik (co jak zawsze wspominam najmniej przyjemnie). Tak przygotowana powędrowałam na trakt porodowy, na którym znajduje się również sala operacyjna. Tutaj trzeba było dopełnić kolejnych formalności... Następnie pożegnałam się z P. i o 12:05 poszłam na salę operacyjną gdzie czekał na mnie już anestezjolog, z którym rozmawiałam dzień wcześniej. Po ułożeniu się na stole operacyjnym otrzymałam znieczulenie podpajęczynówkowe, które zagwarantowało mi brak czucia od pasa w dół przy zachowaniu pełnej świadomości. Pojawił się też mój ginekolog i rozpoczął akcję wydobywania Sary. Przez cały czas anestozjolog spokojnym głosem opowiadał mi co się dzieje i uspokajał gdy poczułam mdłości - przy każdym cc mój organizm reagował tak na zmiany, które zachodziły w nim przez cesarkę. O 12:25 Sara została za główkę wyjęta z mojego brzucha. Pokazano mi ją i pozwolono pocałować a następnie zabrano z sali operacyjnej gdzie P. mógł towarzyszyć przy jej ubieraniu i dogrzewaniu w specjalnej cieplarce. O dziwo Sara nie była myta ani odśluzowywana od razu po porodzie co miało miejsce w przypadku Emilki i Fabianka. Ja w tym czasie byłam poddawana oczyszczaniu macicy i jej szyciu - lekarz robił to dość długo gdyż dolną część macicy miałam bardzo cienką ("jak papier" jak to ujął lekarz). Poza tym zależało mu aby jak najdokładniej ją oczyścić aby zmniejszyć ryzyko komplikacji jakie miałam po cc przy Fabim. Zszyto mi oczywiście także brzuch wycinając bliznę po wcześniejszej cesarce.
Przy Emilce i Fabianku całe cięcie cesarskie od wejścia na salę operacyjną aż do wywiezienia mnie z niej trwało około 30 minut.- tym razem czas ten wyniósł prawie godzinę. Prosto z sali operacyjnej przewieziono mnie ponownie na oddział położniczy gdzie musiałam leżeć przez 12 godzin na łóżku nie podnosząc głowy z poduszki. Po godzinie od cc przywieziono mi w końcu Sarę i przystawiono do piersi. W ciągu dnia pomagał mi P. - zmieniał pieluszkę, przystawiał mi Małą do piersi i nosił ją. Wieczorem musiał jednak opuścić oddział a ja zostałam sama z Sarą przy cycu - nie było łatwo gdyż Mała spłycała chwyt piersi gryząc mnie, złościła się a ja nawet nie mogłam jej poprawić. Po północy na szczęście minęło wymaganych 12 godzin leżenia i pojawiła się położna aby wyjąć mi cewnik i pomóc wstać. Od tej chwili z niemałym bólem ale mogłam wstawać i zajmować się Sarą. Cały czas w głowie miałam myśl, że muszę szybko nabrać mocy aby wrócić do domu do stęsknionych dzieci... Czekałam 2 doby od cc aby móc dostać w końcu coś do zjedzenia i mieć więcej energii. W czwartek w końcu pozwolono zjeść mi zupę mleczną na śniadanie, kapuśniak na obiad i kleik na kolację. Po tych niepozornych posiłkach naprawdę poczułam się dużo lepiej. Martwiło mnie jednak niewielkie krwawienie - miałam już wizję zamkniętej szyjki macicy i takich samych problemów jak po cc przy Fabianku. Dla pewności zrobiono mi USG, które wykluczyło zatrzymanie odchodów poporodowych w macicy. Z powodu przepełnienia oddziału zdecydowano, że możemy w piątek wyjść do domu jeżeli pediatra wyrazi na to zgodę. W piątek zważono Sarę i po obchodzie pediatrycznym potwierdzono, że możemy opuścić szpital. Sara opuściła oddział z wagą taką samą jak przy urodzeniu czyli 3500 gram co podobno nie zdarza się często :)
O tym jak wyglądało cięcie cesarskie w przypadku Emilki i Fabianka można przeczytać TU.