Zadzwoniła do mnie dzisiaj rano wicedyrektorka przedszkola z pytaniem czy chcę przenieść Emilkę do grupy Kasztanków. Jest bowiem jedna mama, która chce swoją córeczkę przenieść z grupy 3-latków do grupy 4-latków. Strasznie mnie to pytanie zaskoczyło i w pierwszej chwili nie wiedziałam co powiedzieć. Cały czas chciałam aby Mila chodziła do 3-latków ale zgłupiałam - od wtorku wszyscy mi powtarzali, że będzie jej lepiej w starszej grupie i zaczęłam w to wierzyć. Na szczęście tylko przez chwilę miałam wątpliwości ;) Zgodziłam się i Emilkę przeniesiono do grupy 3-latków nazywanej Kasztankami :)
Poszłyśmy dzisiaj na ostatni dzień dni adaptacyjnych i spotkała nas miła niespodzianka - jedną z nauczycielek jest pani Kamila, która w zeszłym roku pracowała jako pomoc nauczycielki w "Piotrusiu". Drugą nauczycielka jest pani Justyna, której nie znamy. Nie pamiętam jak ma na imię pomoc nauczycielek ale ona również kilka razy była w "Piotrusiu"... Dowiedziałyśmy się też, że Emilki znaczkiem w przedszkolu jest "drzewko" :) W grupie z nią jest kilka jej koleżanek i kolegów z "Piotrusia", które Milka dobrze pamięta np. bliźniaczki czy Oliwia :)
Jeżeli chodzi o zachowanie Emilki dzisiaj to nie było ciekawie. Na placu zabaw nie chciała odejść od moich nóg i bawić się z dziećmi w piaskownicy. Fabianek za to pobiegł bez większych oporów do zabawek leżących w piasku ;) Po krótkiej zabawie na placu zabaw dzieci z rodzicami przeszły do szatni zmienić butki na kapcie i pomaszerowały na górę do sali Kasztanków. Tam czekały już rozłożone leżaczki a na stolikach bułeczki i kubeczki z herbatką. Dzieci poszły myć rączki do łazienki a rodzice ewakuowali się z sali na korytarz. Płaczu i krzyków dzieciaków było przy tym sporo. Emilka też płakała gdy zobaczyła, że wyszłam i nawet bułeczki nie zjadła z tego powodu. Gdy krzyki i płacze dzieci na sali ucichły wtedy rodzice spod drzwi sali przeszli na plac zabaw przed przedszkolem by czekać do 13 na swoje dzieci ;) Co jakiś czas któraś z mam szła pod drzwi posłuchać czy w sali nadal jest spokojnie ;) Dwa razy do rodziców wyszła nawet wicedyrektorka poinformować co się dzieje na sali aby rodzice się nie martwili. Pod nieobecność rodziców dzieci zjadły kanapeczki a następnie udały się poleżeć na swoich leżaczkach. Kilkoro z nich nawet zasnęło. Emilka oczywiście nie spała ale nawet na to nie liczyłam ;) O 13 rodzice zostali wpuszczeni na salę do swoich dzieci. Pani Justyna udzieliła jeszcze kilku informacji odnośnie poniedziałku np. o której można przyprowadzić dziecko, przypomniała o podpisaniu kapci. Emilka gdy mnie zobaczyła to zaraz zaczęła jęczeć, że jest głodna. Wtedy też dowiedziałam się, że nie jadła bo płakała. Pani jednak dała jej bułeczkę z masełkiem i Emilce humor się poprawił :) Dzieciaki wychodząc z sali żegnały się z paniami poprzez podanie im rączki i dostawały na szyję "medale" (wycięte z kolorowego papieru kasztanki).
Emillka ogólnie zadowolona z wizyty w przedszkolu. Wiem jednak, ze przyszły tydzień na pewno nie będzie łatwy i sporo w nim będzie płaczu i jęków. Dlatego też cieszę się, że do przedszkola Emilkę będzie woził tatuś :) Ja z Fabiankiem będę natomiast po nią chodzić i przyprowadzać do domku ;)