4 lipca 2018
Dokładnie tydzień temu mój świat wywrócił się do góry nogami. Moje życie jest w miarę poukładane - mam męża, trójkę kochanych dzieci. Mamy auto i niewielkie mieszkanie. Plany na przyszłość również mamy sprecyzowane - rodzinne wakacje, zmiana mieszkania na większe w ciągu najbliższych 2 lat, wysłanie najmłodszej córki do przedszkola w roku 2019/2020 i mój powrót na rynek pracy. Czerwiec postawił jednak wszystko pod znakiem zapytania.
Zaczęła spóźniać mi się miesiączka. Przez pierwsze dni wmawiałam sobie, że to zapewne wina upałów oraz zawirowań hormonalnych spowodowanych karmieniem piersią mojej 2-latki. Po tygodniu postanowiłam zrobić test ciążowy. Nie minęło nawet 5 sekund a pojawiły się dwie grube kreski. Byłam zaskoczona bowiem w ogóle nie czułam się ciążowo. W poprzednich ciążach zawsze czułam coś wcześniej - test ciążowy robiłam zazwyczaj kilka dni przed terminem miesiączki lub w dniu, w którym miała się pojawić. Tym razem zero przeczuć czy też dziwnych objawów. Dopiero gdy zobaczyłam pozytywny test ciążowy to zaczęły pojawiać się mdłości i nadwrażliwość piersi. Wszystko jednak w niewielkim stopniu.
Do ginekologa zapisałam się na wizytę 2 tygodnie później czyli około 7 tygodni po ostatniej miesiączce. Absolutnie nie spodziewałam się tego co usłyszałam. Lekarz od razu wyszukał pęcherzyk ciążowy a w nim zarodek z bijącym serduszkiem. Szybko dokonał pomiaru Maluszka i określił jego wielkość dokładnie na 7 tydzień ciąży (7 tc). Zapytałam się wówczas co tam jest jeszcze w tym pęcherzyku na dole gdyż wypatrzyłam jakiś "cień". Lekarz wyostrzył wtedy obraz na tym "czymś" i zaczął dokładnie przyglądać się wnętrzu mojej macicy. W trakcie badania powtarzał ciągle "No nie możliwe", "Ale jaja". Na koniec stwierdził, że jestem jego drugim TAKIM przypadkiem w 20-letniej karierze. Już wtedy nie wytrzymałam i zapytałam czy to coś bardzo złego a wtedy usłyszałam coś co zmieniło moje obecne życie.
Ginekolog z entuzjazmem oświadczył "Jesteś w ciąży trojaczej". Zamurowało mnie. Lekarz zaczął pokazywać mi obraz USG i tłumaczyć co na nim widać. Usłyszałam, że dwoje dzieci to bliźnięta jednojajowe i mają one wspólne łożysko. Trzeci dzidziuś jest w drugim pęcherzyku. Na te wszystkie rewelacje umiałam odpowiedzieć jedynie, że to przecież niemożliwe i po prostu nie wierzę w to co słyszę. Mój ginekolog zaczął mi więc wtedy od nowa pokazywać poszczególne Maluszki i bijące serduszka. Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że zbladłam i zrobiło mi się słabo - w głowie miałam 1000 myśli na sekundę. Trojaczki - skąd, jakim cudem? Jak ja dam sobie radę? Czy ja w ogóle mam szansę to przeżyć? Czy mój organizm poradzi sobie z takim obciążeniem a macica wytrzyma ciążę? O to ostatnie zapytałam lekarza. Niestety jestem po 3 cięciach cesarskich więc moje obawy są bardzo uzasadnione. Większość lekarzy w ogóle odradza w takim przypadku zachodzenie w ciążę a tu nie dość, że ciąża to jeszcze trojacza. Lekarz mnie uspokoił twierdząc, że macica jest w stanie wiele wytrzymać. Nie wiadomo jednak jak będzie chociażby z wątrobą czy nerkami bo taka ciąża faktycznie jest bardzo dużym obciążeniem dla organizmu. Poza tym ciąża trojacza jest ciążą wysokiego ryzyka i występuje tu dużo większe niż w ciąży pojedynczej ryzyko poronienia i przeróżnych komplikacji.
Z gabinetu wyszłam na miękkich nogach. W drodze do auta nie wytrzymałam i zaczęłam histerycznie płakać. W tej histerii zadzwoniłam do osoby, na której wsparcie zawsze mogłam liczyć - mojej mamy. Dłuższą chwilę trwało zanim uspokoiłam się na tyle by móc jej powiedzieć co się dzieje. Oczywiście zaczęła mnie uspokajać i pocieszać. Dość długo płakałam jej w telefon wyrzucając z siebie obawy. Jak ja sobie poradzę z 6 dzieci? Jak poradzimy sobie finansowo? Jak ja ogarnę 3 noworodki - przecież mam tylko dwie ręce i dwa "cycki"? Jak pomieścimy się w naszym obecnym mieszkaniu czy też aucie? Jak ja powiem o tej "niespodziance" mężowi? - przecież facet załamie się chyba jeszcze bardziej niż ja... W końcu uspokoiłam się na tyle, że mogłam wsiąść do auta i wrócić do domu.
Łomatko niezła niespodzianka :) mam nadzieję że będzie wszystko wporzadku i urodzisz zdrowe dzieciaczki.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieje ;)
UsuńAgula a co mówią lekarze? Jakie jest prawdopodobieństwo urodzenia dzieciaczków jak najbliżej terminu??
UsuńTermin najpóźniejszy to 34 tc czyli początek stycznia. Jak coś będzie się działo to oczywiście termin wcześniejszy.
UsuńTrzymam kciuki za dzieciaczki, taka ciąża to ogromne ryzyko ale i potrójna radość. Jest na YT profil mamy trojaczków, trzy córeczki, zawsze możesz do niej napisać i się spytać, jak sobie radzi. Ty masz trójkę dzieciaków, które Ci pomogą, ona nikogo. :)
OdpowiedzUsuńMam nawet w Olsztynie jedną trojaczkową mamę :) Sporo już od niej się dowiedziałam ale dobrych rad nigdy za wiele :)
Usuń