Na pierwsze półtora tygodnia mojego pobytu w szpitalu opiekę nad dziećmi i domem przejął P. Pierwsze dni były dość chaotyczne i nie łatwo było mu ogarnąć dwa plany lekcji, w których prawie codziennie pojawiały się jakieś zmiany. Do tego dochodziło zorganizowanie się rano z przygotowaniem dzieciaków do szkoły i ogarnięcie zajęć dodatkowych. Przy tym wszystkim jeszcze Sara, która także wymaga uwagi... Dla mnie te wszystkie czynności są odruchowe - na pamięć znam plany lekcji, wiem które z dzieci danego dnia ma na rano a które na popołudnie, pamiętam jakie zajęcia dodatkowe i o której mają w poszczególnych dniach. Zakodowane w głowie mam nawet to o której godzinie jest ulubiona bajka Sary ;) Ja jednak zajmuję się dziećmi na okrągło więc przez te kilka miesięcy roku szkolnego popadłam już w rutynę codziennych obowiązków i wypracowałam sobie plan poszczególnych dni. P. dopiero musi się tego wszystkiego nauczyć...
Oczywiście P. nie został zostawiony sam na polu walki. Dzwonię do niego codziennie i dopytuję czy widział w dzienniku elektronicznym zmiany w planie Emilki czy też przypominam o tym, że w tym tygodniu Fabian musi oddać w szkole drzewo genealogiczne a Emilka musi skończyć czytać lekturę... Przed weekendem dzwoniłam też rano aby upewnić się czy już wstali i są gotowi do szkoły ;) Teraz już wiem, że temat jest ogarnięty więc rano nie dzwonię. Wieczorem jednak (a czasem i po południu) telefon jest obowiązkowy - trzeba sprawdzić jak minął dzieciom dzień w szkole, dopytać czy mają dużo zadane i jak mija wszystkim czas w domu :) Zawsze też jestem gotowa telefonicznie udzielić wskazówek gdzie może być szukana rzecz czy przypomnieć jakie ustawienia powinna mieć pralka ;)
Drugim wsparciem dla P. jest pomoc jego mamy, która przychodzi codziennie i ogarnia obiad czy też zabiera Sarę na spacer. Babcia lub dziadek pilnują też dzieciaków gdy P. jedzie do mnie do szpitala. Wprawdzie odwiedza mnie co drugi dzień i wpada tylko na godzinę ale gdy doliczy się dojazd, parkowanie czy jakieś zakupy zamówione przeze mnie to jednak czas jego nieobecności w domu się wydłuża ;) Wizyty w szpitalu co 2-3 dni są w zupełności wystarczające - wolę aby P. skupił się na opiece nad dziećmi niż codziennym bieganiu do mnie...
Dzieci oczywiście tacie niczego nie ułatwiają. Początkowo cały grymasiły przy śniadaniu czy kolacji, dzwoniły do mnie ze skargą "bo tata znowu zrobił kanapki z serem" albo "tata nie dał mi żadnej przekąski do szkoły" czy też "tata zabrał mi telefon"... Moim faworytem jest zażalenie zgłoszone przez Fabiana "Mamo tata nie dał mi nic na śniadanie..." a po chwili doprecyzował "bo dał mi tylko płatki z mlekiem...". W tym tygodniu skarg jest już na szczęście mniej. Dzieci się już trochę przyzwyczaiły i pomogły też chyba moje tłumaczenia, że tata nie jest mamą i robi inaczej niż ja a oni powinni mu troszkę pomóc a nie tylko marudzić. Poza tym zapytałam czy oni lubią jak ja mówię tacie, że byli niegrzeczni. Odpowiedzieli oczywiście, że nie lubią. Poprosiłam więc aby oni również nie skarżyli się co chwilę na tatę...
P. w weekendy stara się zapewnić dzieciakom jakieś atrakcje poza wizytą w szpitalu. W ten weekend byli na pizzy w sobotę a w niedzielę na wystawie pająków i skorpionów. W najbliższy weekend wybierają się na spektakl "Piotruś Pan" a za 2 tygodnie Emilka z Fabianem jadą na biwak zuchowo-harcerski... Za 3 tygodnie mają z kolei w planach odwiedzenie X Warmińskiego Jarmarku Świątecznego a później już będą święta :)
Jutro kończy się dyżur P. opieki nad dziećmi gdyż przyjeżdża moja mama. Oczywiście nadal będzie miał sporo obowiązków ale dopiero po powrocie z pracy. Nie ukrywa, że cieszy go wizja powrotu do obowiązków zawodowych ;)
Oczywiście P. nie został zostawiony sam na polu walki. Dzwonię do niego codziennie i dopytuję czy widział w dzienniku elektronicznym zmiany w planie Emilki czy też przypominam o tym, że w tym tygodniu Fabian musi oddać w szkole drzewo genealogiczne a Emilka musi skończyć czytać lekturę... Przed weekendem dzwoniłam też rano aby upewnić się czy już wstali i są gotowi do szkoły ;) Teraz już wiem, że temat jest ogarnięty więc rano nie dzwonię. Wieczorem jednak (a czasem i po południu) telefon jest obowiązkowy - trzeba sprawdzić jak minął dzieciom dzień w szkole, dopytać czy mają dużo zadane i jak mija wszystkim czas w domu :) Zawsze też jestem gotowa telefonicznie udzielić wskazówek gdzie może być szukana rzecz czy przypomnieć jakie ustawienia powinna mieć pralka ;)
Drugim wsparciem dla P. jest pomoc jego mamy, która przychodzi codziennie i ogarnia obiad czy też zabiera Sarę na spacer. Babcia lub dziadek pilnują też dzieciaków gdy P. jedzie do mnie do szpitala. Wprawdzie odwiedza mnie co drugi dzień i wpada tylko na godzinę ale gdy doliczy się dojazd, parkowanie czy jakieś zakupy zamówione przeze mnie to jednak czas jego nieobecności w domu się wydłuża ;) Wizyty w szpitalu co 2-3 dni są w zupełności wystarczające - wolę aby P. skupił się na opiece nad dziećmi niż codziennym bieganiu do mnie...
Dzieci oczywiście tacie niczego nie ułatwiają. Początkowo cały grymasiły przy śniadaniu czy kolacji, dzwoniły do mnie ze skargą "bo tata znowu zrobił kanapki z serem" albo "tata nie dał mi żadnej przekąski do szkoły" czy też "tata zabrał mi telefon"... Moim faworytem jest zażalenie zgłoszone przez Fabiana "Mamo tata nie dał mi nic na śniadanie..." a po chwili doprecyzował "bo dał mi tylko płatki z mlekiem...". W tym tygodniu skarg jest już na szczęście mniej. Dzieci się już trochę przyzwyczaiły i pomogły też chyba moje tłumaczenia, że tata nie jest mamą i robi inaczej niż ja a oni powinni mu troszkę pomóc a nie tylko marudzić. Poza tym zapytałam czy oni lubią jak ja mówię tacie, że byli niegrzeczni. Odpowiedzieli oczywiście, że nie lubią. Poprosiłam więc aby oni również nie skarżyli się co chwilę na tatę...
P. w weekendy stara się zapewnić dzieciakom jakieś atrakcje poza wizytą w szpitalu. W ten weekend byli na pizzy w sobotę a w niedzielę na wystawie pająków i skorpionów. W najbliższy weekend wybierają się na spektakl "Piotruś Pan" a za 2 tygodnie Emilka z Fabianem jadą na biwak zuchowo-harcerski... Za 3 tygodnie mają z kolei w planach odwiedzenie X Warmińskiego Jarmarku Świątecznego a później już będą święta :)
Jutro kończy się dyżur P. opieki nad dziećmi gdyż przyjeżdża moja mama. Oczywiście nadal będzie miał sporo obowiązków ale dopiero po powrocie z pracy. Nie ukrywa, że cieszy go wizja powrotu do obowiązków zawodowych ;)
Opieka nad trójką dzieci bez mamy, która ogarniała wszystko, to faktycznie niezłe przedsięwzięcie logistyczne...Pozdrawiam!😉
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsze są początki :) Jak już popadnie w rutynę będzie na pewno łatwiej ;)
UsuńDobre, dobre. Paweł to bystrzacha jest ogarnie się. Pozdrawiam Wojciech.
OdpowiedzUsuńDaje radę ;)
Usuń