piątek, 2 marca 2012

Troszkę o mnie

 W czerwcu 2003 roku po raz pierwszy przyjechałam do Olsztyna aby złożyć podanie na UWM. Zakochałam się wtedy w tym mieście i regionie. Doszłam do wniosku, że chętnie bym tu została już na zawsze ;) We wrześniu przyjechałam ponownie do Olsztyna. Tym razem aby studiować i z tego powodu spędzić tu 5 lat. W październiku 2005 roku wydarzyło się jednak coś co sprawiło, że Olsztyn stał się moim domem do dziś. Poznałam przez Internet Pawła. W Mikołajki 2007 roku zaręczyliśmy się i zaplanowaliśmy ślub na 16 kwietnia 2009 roku.
W czerwcu 2008 roku skończyłam w końcu swoją edukację zdobywając tytuł mgr inż.. W tym samym czasie gdy przygotowywałam się do obrony magisterskiej przyjaciel P. zachorował na ostrą białaczkę. Po wielu miesiącach wygrał walkę o zdrowie i życie. Jego choroba uświadomiła nam jednak kruchość życia i bezsens dalekosiężnych planów. Postanowiliśmy więc starać się o dzidziusia jeszcze przed planowanym ślubem. W sierpniu 2008 roku spodziewaliśmy się już dziecka a 5 września braliśmy ślub cywilny. 15 marca 2009 roku, miesiąc przed czasem, urodziła się nasza córeczka Emilka. Ważyła 2330 gram i miała 48 cm. 5 września 2009 roku wzięliśmy w końcu ślub kościelny. W październiku 2010 roku natomiast postanowiliśmy starać się o drugie dziecko. Znowu udało nam się dość szybko. Niestety przed samymi świętami Bożego Narodzenia tj. 19 listopada 2010 roku poroniłam. Był to dopiero 7 tydzień ciąży ale podłamało mnie to. Widziałam już bowiem oczami duszy tego Bobaska - jak jest z nami, bawi się z Emilką, rośnie… :( 21 stycznia 2011 roku (w moje imieniny) okazało się, że ponownie jestem w ciąży. Tym razem wszystko przebiegało książkowo i 29 września urodził się Fabian. Ważył 3930 gram i miał 57 cm. Obie ciąże zakończyły się cięciem cesarskim więc nie dane było mi poczuć z czym tak naprawdę wiąże się wydanie dziecka na świat – nie wiem jak to jest gdy odchodzą wody ani jak wyglądają skurcze. Wiem za to jak czuje się człowiek po operacji ;)
Nie pracuję zawodowo. Na razie jestem w domu z dzieciakami. Na brak zajęć jednak nie narzekam ;) Mam nadzieję, że gdy dzieciaki pójdą do przedszkola uda mi się spełnić jedno z marzeń i znaleźć pracę w laboratorium. A jak nie to trudno – będę się dalej spełniać w roli mamy i żony traktując pracę jedynie jako źródło dochodu :)

4 komentarze:

  1. U Was to normalnie pełen romantyzm a u Nas co? Dzieciów brak:( Ślicznie opisane, a Wasze dzieciaczki boskie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieciaki są ale na romantyzm czasu za to nie ma... Sama się przekonasz na pewno za jakiś czas jak to jest :) Ale dzieciaki kiedyś podrosną i znowu będzie czas na romantyzm mam nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie..na romantyzm przyjdzie jeszcze czas :)
    Gratuluje dwojki wspanialych dzieci!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. fakt, u nas przy jednej córce, pracy, prowadzeniu domu, mężem w większość weekendów poza domem ciężko o romantyzm...
    mam nadzieję, że później nam to zaprocentuje.

    OdpowiedzUsuń