Trudno w to uwierzyć, ale moja
malutka Emilka kończy dzisiaj 3 latka. Z tej oto okazji wzięło mnie na wspominki
o tym jak to było w roku 2009 :) Oto efekt moich wspomnień:
Jak pisałam już kiedyś gdy
przyjaciel mojego P. zachorował na raka doszliśmy do wniosku, że nie ma co
odkładać starań o Dziecko na jakiś daleki bliżej nieokreślony termin. W lipcu postanowiliśmy
starać się o Dzidziusia. Mąż typowy optymista założył, że nie zajmie nam to
dużo czasu i za rok nasze Maleństwo będzie już z nami. Ja natomiast nastawiłam
się na to, że rok zajmie nam samo staranie się o Dziecko. W końcu tyle się
przecież słyszy o tym, że pary mają problemy z poczęciem potomka. Oczywiście racji nie miałam i już w sierpniu okazało się, że Dzidziuś jest w drodze. Z radością
powiadomiliśmy o tym fakcie przyszłych dziadków i zaczęliśmy odliczać czas do
kolejnych ważnych wydarzeń okresu ciąży: widocznego brzuszka, pierwszych ruchów
Maleństwa, rozpoznania płci i w końcu momentu gdy Maleństwo będzie już z nami
na świecie…
|
Ja w 27 tc |
Pierwsze trzy miesiące ciąży były trochę uciążliwe z powodu mdłości i
notorycznego uczucia zmęczenia. Nie narzekałam jednak, ponieważ najważniejsze
było to, że kolejne wizyty u lekarza utwierdzały nas w prawidłowym przebiegu
ciąży i rozwoju naszej Kruszynki. Drugi trymestr przebiegał książkowo. Płeć
małego mieszkańca mojego brzucha poznaliśmy krótko przed Świętami Bożego Narodzenia
bo na wcześniejszych badaniach USG bardzo dokładnie ukrywało co ma między
nóżkami. No ale nic dziwnego, że Maleństwo tak się zakrywało – okazało
się bowiem, że jest to skromniutka dziewczynka :)
|
Emilka w 24 tc |
Problemy zaczęły się
w trzecim trymestrze. Najpierw lekarz stwierdził, że Dziecko jest o dwa
tygodnie
za małe odnośnie swego wieku płodowego. Na szczęście na następnej
wizycie różnica ta zmniejszyła się do kilku dni. Okazało się wtedy jednak, że
mam
podwyższone ciśnienie (140/90) więc lekarz zapisał mi tabletki na nadciśnienie
i zalecił dużo odpoczywać oraz dwa razy dziennie mierzyć ciśnienie. Po tygodniu
zażywania zapisanych leków ciśnienie nadal było podwyższone więc lekarz zalecił
abym zgłosiła się do szpitala na izbę przyjęć. I tak krótko po Walentynkach
trafiłam na oddział patologii ciąży.
|
W szpitalu |
W szpitalu zwiększono dawkę leków, które zażywałam w domu ale nie dało
to efektów innych poza utrzymaniem ciśnienia na poziomie 140/90. USG
wykonane w szpitalu wykazało ponownie zbyt małą wielkość Dziecka co
określono mianem hypotrofii symetrycznej płodu, a także przedwczesne
starzenie się łożyska. Dodatkowo zaczęły się pogarszać moje wyniki
- ciśnienie pomimo leków wzrosło do 150/100 a w moczu pojawiło się
białko co w połączeniu z utrzymującymi się od kilku tygodni sporymi
obrzękami ciała dało jednoznaczną diagnozę: gestoza czyli zatrucie ciążowe.
Otrzymałam również informację, że nie ma mowy abym przed porodem została
wypisana do domu. Moje obawy o córeczkę przy każdej nowej informacji odnośnie
mojego stanu zdrowia stawały się coraz większe. Nie raz płakałam mężowi po
kolejnym
USG czy pomiarze ciśnienia. Bardzo bałam się przedwczesnego porodu i
tego, że Mała może mieć problemy ze zdrowiem. Nie miało już nawet
znaczenia to, że zamiast wyczekiwanego porodu rodzinnego będę musiała
mieć cięcie cesarskie. Wiedziałam, że to co się dzieje nie jest moją
winą ale podświadomie obwiniałam się o to, że nie potrafię jak większość
kobiet dotrwać bez problemów do końca ciąży i zapewnić Dzidzi dobrych warunków
do rozwoju. W dodatku było mi ciężko wysiedzieć bezczynnie w szpitalu bo sporo
było jeszcze do zrobienia w domu przed pojawieniem się córeczki. Mieliśmy
wprawdzie kupiony już wózek, łóżeczko oraz sporo ubranek ale chciałam wszystko
dopracować po swojemu – ustawić łóżeczko, ubrać pościel, poprać i poprasować
ubranka, przygotować torbę dla Dzidziusia do szpitala, dokupić to czego jeszcze
brakuje… Zostałam jednak pozbawiona tych przyjemności :( Było to oczywiście dla
dobra mojego i Maluszka ale chwilami było mi ciężko o tym pamiętać.
|
Wyprawka |
15 marca po trzech tygodniach
pobytu na oddziale patologii ciąży moje wyniki bardzo się pogorszyły – bardzo wysoki
białkomocz, obrzęki takie że chodzenie sprawiało mi fizyczny ból, ciśnienie 170/100.
Przyczyniło się to do podjęcia przez lekarzy decyzji o natychmiastowym cięciu
cesarskim. Gdy to usłyszałam byłam przerażona… Zdążyłam zadzwonić do męża aby
jak najszybciej przyjechał z rzeczami dla Emilki bo zabierają mnie już na
cięcie cesarskie. Miałam nadzieję, że P. zdąży do szpitala zanim wezmą mnie na
blok operacyjny. Uczucie lęku towarzyszyło mi przez wszystkie czynności
przygotowujące mnie do operacji i gdybym tylko mogła to chyba uciekłabym z
traktu porodowego. Mąż zdążył do szpitala i w drodze na salę operacyjną
pozwolono nam się nawet przywitać :) Na sali operacyjnej dostałam znieczulenie
zewnątrzoponowe. W czasie cięcia z nerwów miałam problemy z oddychaniem i zaczęłam
się dusić więc anestezjolog musiał mnie cały czas uspokajać. W momencie gdy
usłyszałam płacz swojej Kruszynki ogarnął mnie niesamowity spokój… Wszystkie
lęki i obawy zniknęły. Nareszcie byłyśmy razem po tej samej stronie brzucha! Emilka
przyszła na świat 15 marca o godzinie 10:40 w 35 tygodniu ciąży - ważyła 2330 g, długa była na 48 cm i uzyskała 9 punktów
Apgar. Przyszła na Świat w 49 urodziny mojej mamy, a więc zrobiła babci cudowny prezent urodzinowy ;)
|
Pierwsze minuty Emilki na świecie |
Widziałam Emilkę tylko przez chwilkę
gdy wynoszono ją z sali operacyjnej - pokazano mi, że to dziewczynka i pozwolono pocałować w główkę... Milcia nie musiała leżeć w inkubatorze ale
spędziła dwie godziny w specjalnej cieplarce.
|
W otwartym inkubatorze - cieplarce |
Później natomiast leżała na
obserwacji na oddziale neonatologicznym i przynoszono mi ją przez dwa dni tylko
na karmienie. Było to dla mnie bardzo trudne – miałam już swoją wyczekiwaną
córeczkę ale nie mogłam z nią być przez cały czas :( W dodatku pojawiły się
inne problemy. Emilka jak typowy wcześniak miała problemy z ssaniem co
utrudniało jej karmienie. Dodatkowym problemem było to, że Mała bardzo dużo
spała i nie budziła się do karmienia. Musiałam sama pilnować tego aby
otrzymywała jedzonko co 3-4 godziny i w tym celu budzić ją. U mnie jak na złość
pojawił się nawał pokarmu, który utrudniał przystawienie Mili do piersi a
później spokojne jedzenie bo mleko leciało za szybko. Niejednokrotnie próby
przystawienia Emilki do piersi kończyły się jej złością i moimi łzami, że nic z
tego nie wychodzi i moje dziecko jest głodne. Kazano mi Małą dokarmiać moim pokarmem
ze strzykawki… To również nie było łatwe – strzykawka jest twarda więc bałam
się, że pokaleczę dziąsła Emilki. Nie wiedziałam też ile mleka jednorazowo
wstrzykiwać do buźki aby nie wywołać zakrztuszenia…
|
Karmienie strzykawką |
Na moje pytanie czy nie
mogłabym swojego mleka podać dziecku z butelki usłyszałam od położnej kazanie:
„myśli pani tylko o sobie i swojej wygodzie, nie chce pani dobra dziecka itd.”
Emilka nie przybierała na wadze… Szanse szybkiego powrotu do domu cały czas
malały. Ja łapałam coraz większego doła – cały czas płakałam. Na szczęście
trafiłam na super współlokatorkę w pokoju ;) Powiedziała mi, że mam się nie
przejmować i robić po swojemu. Po kryjomu więc odciągałam mleko laktatorem,
ogrzewałam lekko w gorącej wodzie i podawałam Małej. I w końcu Emilka zaczęła
przybierać na wadze! Po 7 dniach od porodu pozwolono nam wrócić do domu.
|
Kilka dni po powrocie do domku |
W domku karmiłam zarówno piersią
jak i butelką ze swoim mlekiem. Codziennie po kąpieli ważyliśmy Emilkę aby mieć
pewność, że przybiera na wadze. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Nastrój
poprawił mi się i po depresji nie było śladu :) Emilki ospałość minęła,
nauczyła się ssać pierś a ja ją właściwie przystawiać do jedzonka :) Mała tak
jadła, że w ekspresowym tempie z wychudzonego noworodka zmieniła się w
tłuściutkiego dzidziusia :) Wszystkie kontrole w związku z jej wcześniactwem
wykazały, że jest zdrowa. Lekarz w poradni wcześniaków stwierdził nawet, że nie
widzi żadnych cech wcześniactwa :) Wszystko więc skończyło się dobrze :)
Emilka w 1 urodzinki
Emilka w 3 urodzinki
dobrze, że wszystko się pomyślnie skończyło.
OdpowiedzUsuńa współlokatorka szpitalna miała rację, instynkt matki najlepszym doradcą.
Okropnie się wzruszyłam czytając tą całą historię. Sama leżałam na patologii ciąży przez dwa tygodnie i pamiętam dobrze strach, łzy i wszystko inne.
OdpowiedzUsuńMoje ulubione zdjęcie to te z drugich urodzin Emilki. Cudne oczy, piękna buźka :)
Wzruszająca historia :) I piękną masz córę!
OdpowiedzUsuń