środa, 23 sierpnia 2017

Tornister idealny

 Wakacje się kończą - wkrótce wrzesień i powrót do szkoły oraz przedszkola. Największe emocje towarzyszą na pewno tym dzieciom (i ich rodzicom), które zaczynają swoją przygodę ze szkołą. Przechodziłam przez to 2 lata temu razem z Emilką i dokładnie pamiętam tą ciekawość pomieszaną z lękiem...
Emilka na kilka dni przed rozpoczęciem 1 klasy

 Aby ułatwić Emilce przejście z przedszkola do szkoły zaangażowałam ją w proces kompletowania wyprawki. Chętnie wybierała każdy zeszyt, kredki, plastelinę czy też farby. Najwięcej uwagi poświęciłyśmy plecakom i tornistrom, których wybór na rynku jest przeogromny.

Na co zwracałam uwagę przymierzając Emilce kolejne modele plecaków i tornistrów? Przede wszystkim na wagę. Emilka jest drobnej postury więc logiczne dla mnie było to, że nie mogę nadmiernie obciążać jej kręgosłupa. Drugą rzeczą na którą zwracałam uwagę była wytrzymałość - założyłam bowiem, że tornister czy też plecak ma jej wystarczyć na najbliższe 3 lata nauczania początkowego.
Emilka przed rozpoczęciem 3 klasy

 Po przymierzeniu licznych modeli na chudziutkie plecy Emilki wybór padł na ważący niecały kilogram tornister firmy Herlitz. Okazał się to strzał w dziesiątkę. Przez 2 lata spisywał się on idealnie. Bez problemu mieścił wszystkie niezbędne przedmioty, nie sprawiał problemów z odpinaniem klamry czy suwaka. Tornister wygląda jak przed dwoma laty - kolory nie zblakły, nie ma żadnych uszkodzeń ani zabrudzeń i na pewno posłuży on Emilce bez problemu do końca klasy 3.


 Tornister Herlitz Smart posiada ergonomicznie ukształtowane plecy wykonane z materiału przepuszczającego powietrze oraz regulowane szelki. Zapinany jest on na klamrę, która jest dużo trwalsza niż suwak. Tornister jest wodoszczelny dzięki temu, że wykonany jest z materiału impregnowanego. Od dołu posiada plastikowe nóżki co zapewnia mu stabilność gdy stoi na podłodze a także zmniejsza ryzyko zabrudzeń. Ważną cechą jest również to, że tornister Herlitz zawiera liczne odblaski dzięki czemu nasze dziecko jest lepiej widoczne po zmroku... Tak jak już wspominałam - waży on mniej niż 1 kilogram.
W środku tornister Herlitz Smart posiada jedną dużą komorę, która przedzielona jest przegrodą wydzielającą część na książki. Na zewnątrz tornister posiada dwie boczne kieszenie zapinane na podwójny rzep, które pomieszczą bidon i różne drobiazgi. Z przodu natomiast jest kieszeń zapinana na suwak, która bez problemu zmieści kanapnik...

 Do 2 klasy Emilka zażyczyła sobie pasujący do plecaka piórnik z wyposażeniem - również firmy Herlitz. Skusiliśmy się wówczas również na temperówkę i długopis wymazywalny tej samej firmy. Tak jak w przypadku tornistra tak i tutaj nie zawiodłam się - wyposażenie piórnika okazało się bardzo dobrej jakości. Również temperówka i długopis sprostały zadaniu. Produkty te na pewno znajdą się w naszej wyprawce do klasy 3...

 Wracając do tematu plecaków chciałabym jeszcze wspomnieć o wersji do ciągnięcia. Dużo osób decyduje się dla dziecka do klasy pierwszej na plecaki na kółkach uważając, że będą  one najlepszym rozwiązaniem. W pierwszym momencie też chciałam taki plecak dla Emilki - przecież nie musiałaby go nosić na plecach, ciągnęłaby go sobie i byłoby jej lżej. Niestety gdy sprawę przemyślałam to doszłam do innego wniosku. Przede wszystkim plecaki te są dość ciężkie a dziecko musi je nieść chociażby po schodach w szkole czy do domu. Chodnik na trasie z naszego domu do szkoły też pozostawia wiele do życzenia więc plecak na swoich małych kółkach wcale by się tak łatwo nie dał ciągnąć. Ciąganie plecaka po kałużach i błocie czy też zimą po śniegu też nie jest raczej dobrym pomysłem...

 Z czystym sumieniem mogę napisać, że tornister Herlitz Smart okazał się dla nas idealny i sprawdził się w 100%. Za rok przy kompletowaniu wyprawki do 1 klasy dla Fabianka na pewno  kupimy taki sam ale w wersji chłopięcej ;)
Image and video hosting by TinyPic

środa, 16 sierpnia 2017

Wakacje na Pałukach

 W końcu po 2-letniej przerwie udało nam się w tym roku wyjechać na wakacje do moich rodziców na Pałuki. Dzieciaki były przeszczęśliwe z czasu spędzonego na wsi. Najbardziej cieszyła ich pełna swoboda wychodzenia z domu - wychodzili do ogrodu i na podwórko gdy tylko mieli na to ochotę. Szaleli tam na rowerach i hulajnogach, biegali, grali w piłkę, zjadali owoce prosto z krzaczków. To właśnie tam, u babci i dziadka, Sarunia zaczęła chodzić (dokładnie tak jak kiedyś Fabiś)...

 Wiadomo jednak, że nie samym bieganiem po podwórku żyją dzieci. Postanowiłam zapewnić im również inne rozrywki. Wybrałam takie atrakcje, które nie były zbyt daleko od moich rodziców - tak abym mogła tam bez problemu dojechać sama autem z nielubiącą zbyt długiej jazdy Sarą... Skupiłam się więc na Pałukach i ich okolicy.

 W pierwszej kolejności odwiedziliśmy Tężnie i Park Solankowy w Inowrocławiu. Okazało się, że jest to super miejsce gdzie można spokojnie spędzić cały dzień nie tylko spacerując. Dzieci mogą tam też pograć w kręgle lub mini golfa, pobawić się na placu zabaw. Nie brakuje również stolików do gry w szachy czy też chińczyka - trzeba mieć jednak swoje pionki... Dorośli mogą natomiast skorzystać z siłowni na świeżym powietrzu znajdującej się tuż przy placu zabaw. Po zabawach ruchowych można się zrelaksować w Ogrodach Zapachowych gdzie piękne aromaty rozsiewają róże, piwonie, lilie a także zioła. Nam najbardziej spodobała się właśnie część z ziołami gdzie wąchaliśmy każdy krzaczek i próbowaliśmy odgadnąć co to za roślinki... Świetnym rozwiązaniem w parku jest ogólnodostępne grillowisko umożliwiające przygotowanie sobie ciepłego posiłku. Oczywiście można również wybrać się do restauracji ;)

 Kolejną atrakcją okazała się wizyta w ZOO w Poznaniu. To kolejne miejsce, w którym można spędzić kilka godzin na spacerach. My cieszyliśmy się ciszą i towarzystwem zwierzaków ponad 5 godzin i w ogóle nie odczuliśmy upływu czasu - tak nam było dobrze :) Sarze bardzo się wizyta u zwierzątek spodobała - z zaciekawieniem przyglądała się każdemu wybiegowi i z radością wołała "AŁ AŁ" na widok każdego zwierzaka :) Emilka i Fabian również byli zadowoleni z wycieczki ale nie reagowali aż tak żywiołowo na widok kolejnych zwierząt jak ich młodsza siostra ;) ZOO w Poznaniu jest naprawdę pięknym miejscem i co najważniejsze zwierzaki mają tam bardzo duże wybiegi. Wielokrotnie byliśmy w ZOO w Gdańsku i niestety porównując wielkość wybiegów to warunki w Poznaniu wygrywają...

 Następnym miejscem, które odwiedziliśmy będąc na Pałukach był Pałac w Lubostroniu. Można tam zwiedzić XIX-wieczny pałac a także pospacerować po rozległym (ponad 40-hektarowym) parku angielskim. Jest to świetne miejsce na piknik i zabawę na trawie. Warto tu również odwiedzić bardzo klimatyczną restaurację znajdującą się przy wjeździe na teren pałacu...

  Sary zamiłowanie do zwierząt i bardzo żywiołowe reakcje na ich widok skłoniły nas do wizyty w Mini ZOO w Józefince. Można tam z bliska przyjrzeć się zwierzętom wiejskim - były tam m.in. kozy, świnki wietnamskie, konie, króliki, gęsi a także liczne ptactwo (nawet białe pawie)... Przy Mini ZOO znajduje się również mały plac zabaw oraz bar gdzie można zjeść domowy obiad.

 Tradycyjnym punktem każdego dłuższego pobytu u moich rodziców jest wizyta w JuraParku w Solcu Kujawskim gdzie można pospacerować wśród dinozaurów oraz pobawić się w wesołym miasteczku. Tym razem niestety pogoda okazała swoje kapryśne oblicze i nie mogliśmy spędzić tam tyle czasu ile chcieliśmy. Pomimo tego Emilka i Fabiś i tak byli zadowoleni z wycieczki - a to przecież jest najważniejsze ;)

 Kolejnym tradycyjnym punktem pobytu na Pałukach jest wizyta w Muzeum Archeologicznym w Biskupinie. Obowiązkowo dostajemy się tam ze Żnina Żnińską Kolejką Powiatową czyli "ciuchcią" ;) Po drodze do Biskupina można również zwiedzić Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji gdzie kolejka ma jeden z przystanków. W Biskupinie na terenie Rezerwatu Archeologicznego możemy zwiedzić Wioskę Neolityczną z Epoki Kamienia, Osiedle Obronne Ludności Kultury Łużyckiej, Wiskę Wczesnopiastowską, Obozowisko Łowców i Zbieraczy z Epoki Kamienia oraz Pawilon Muzealny. W trakcie zwiedzania można zobaczyć m.in. w jaki sposób wybijano monety, wytwarzano instrumenty muzyczne, ozdoby czy też przedmioty codziennego użytku. Będąc w Biskupinie warto również skorzystać z dodatkowej atrakcji jaką jest rejs statkiem "Diabeł Wenecki" po Jeziorze Biskupińskim...

 Będąc na wsi robiliśmy sobie oczywiście akże spacery nad jezioro czy też do miasta na lody. Wybraliśmy się nawet do lasu na jagody. Nie zabrakło również spotkań z rodziną i znajomymi... Były to bardzo udane 2 tygodnie...

   Nie możemy się już doczekać kolejnego dłuższego pobytu na Pałukach :)
Image and video hosting by TinyPic

piątek, 11 sierpnia 2017

Patologia?

 Od kiedy urodziła się Sara staliśmy się rodziną wielodzietną. Dla mnie różnica jest niewielka - na pewno mam mniej czasu na "pierdoły". Ogarnięcie uczennicy, przedszkolaka i niemowlaka wymaga dobrej organizacji czasu oraz planowania. Pomimo zapisywania wszystkich terminów w kalendarzu i tak zdarzyło mi się kilka razy coś przegapić np. wywiadówkę w szkole, Sary wizytę u specjalisty...

 Wiadomo, że dzieci to wydatki - im więcej dzieci tym więcej pieniędzy się wydaje. Dobrze zatem, że Państwo zaczęło w końcu to zauważać i postanowiło pomóc rodzinom. Szkoda tylko, że nie wszyscy mogą liczyć na taką samą pomoc.
Rodziny wielodzietne mogą korzystać z Karty Dużej Rodziny (ogólnopolskiej i regionalnej), która daje liczne zniżki w wielu sklepach, zniżki na bilety PKP i MPK, zniżki na wydarzenia kulturalne oraz wiele innych. Rodziny posiadające minimum dwoje dzieci mogą otrzymać co miesiąc 500 zł z programu 500+ na każde drugie i kolejne dziecko. Pierwsze dziecko otrzyma te pieniądze tylko wtedy gdy dochód rodziny nie przekracza 800 zł na osobę lub 1200 zł na osobę w przypadku dziecka niepełnosprawnego. Rodziny wielodzietne mogą również liczyć na większe kwoty z ulgi prorodzinnej. Przy rozliczaniu PITu na pierwsze i drugie dziecko otrzymamy zwrot podatku w wysokości 1112,04 zł (za każde z dzieci), w przypadku trzeciego dziecka kwota ta wynosi 2000,04 zł a w przypadku czwartego i każdego kolejnego dziecka jest to 2700 zł ( na czwarte i każde kolejne dziecko).

 To wyróżnianie przez Rząd rodzin w zależności od tego ile kto ma dzieci wprowadziło niestety w społeczeństwie wiele nienawiści i podziałów. Najwięcej głosów krytycznych słyszy się lub widzi w komentarzach internetowych odnośnie rodzin wielodzietnych przy temacie programu 500+. Rodziny wielodzietne są tu określane przeważnie jako patologiczne - przepijające pieniądze dzieci, niepracujące i żyjące z zapomóg od Państwa, decydujące się na kolejne dziecko tylko po to aby dostać kolejne 500 zł.

 Takie uogólnianie, "wrzucanie wszystkich do jednego worka" jest bardzo krzywdzące. Ja również spotkałam się z różnymi przytykami w tym temacie. Będąc jeszcze w ciąży z Sarą kilka razy usłyszałam "500+ robi swoje" - czasem rzucone złośliwie a czasem niby żartem. Będąc z trójką dzieci na zakupach usłyszałam też pytanie "co, 1500 się kasuje?" albo "500+ jej się zachciało"... Wiem, że inni też się spotykają z takimi złośliwościami.
 Czy wprowadzenie jednej ustawy naprawdę upoważnia całe społeczeństwo do tego aby mogło zaglądać innym do portfela? Czy pozwala na to aby uogólniać rodziny wielodzietne do rodzin patologicznych? Kiedyś nie było 500 + i nikogo (albo tylko nielicznych) interesowało to z czego żyją rodziny wielodzietne. Nikogo nie interesuje jak sobie radzą z większą ilością obowiązków i większymi wydatkami - ważne jest tylko to ile pieniędzy dostają "za nic". Bo przecież utrzymanie i wychowanie dzieci to według nich NIC.
Ja na szczęście nie daję się zaszczuć tej wrogości - jestem dumna z tego, że mam troje dzieci i nie mam zamiaru się tego wstydzić.

 Żeby nie było niedomówień - też uważam, że pomoc od Państwa powinny otrzymać wszystkie rodziny bez względu na ilość dzieci. Te z jednym dzieckiem mają takie same wydatki jak te z trójką czy siódemką dzieci - jedyną różnicą jest to, że w rodzinach wielodzietnych kwoty wydatków są znacznie wyższe. To, że Państwo uważa inaczej nie upoważnia jednak NIKOGO do obrażania i oczerniania tych rodzin, które z programu 500+ korzystają.
Image and video hosting by TinyPic

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

14 miesięcy

 Sara kończy dzisiaj 14 miesięcy. To już 2 miesiące od ostatniego wpisu roczkowego - aż trudno w to uwierzyć... Tygodnie i dni upływają mi bardzo szybko. Mam wrażenie, że przy dwójce dzieci czas płynął znacznie wolniej ;)

 Największą nowością u Sary jest to, że zaczęła chodzić - najpierw były to pojedyncze kroczki np. od kanapy do stołu. Po kilkunastu dniach udawało się jej zrobić już po 3 samodzielne kroki zanim upadała na pupę. Kolejnych 10 dni zajęło Sarze zdobycie umiejętności samodzielnego chodzenia - stało się to na 3 dni przed ukończeniem przez nią 13 miesięcy :) Oczywiście na początku chodzenie to było mało zgrabne i szła często tam gdzie nogi same ją poniosły a nie tam gdzie chciała ;)


To, że Sara nauczyła się chodzić nie było równoznaczne z tym iż umiała wstać gdy upadła. Początkowo radziła sobie raczkując do ściany czy krzesła i przy nich wstawała. Czasem czekała aż ktoś ją podniesie ;) Po 2 tygodniach zaczęła jednak wstawać bez podtrzymywania się :)

 Do nowych umiejętności Sary należy również prawidłowe (tj. tyłem) schodzenie z kanapy a także wchodzenie na nią. Sarusia nauczyła się też pić przez słomkę oraz pokazywać jakie ma kłopoty łapiąc się obiema rączkami za głowę :)

 Widać już wyraźnie, że Sara rozumie co się do niej mówi. Bardzo ułatwia to wiele codziennych sytuacji np. pokazuje paluszkiem co chce, otwiera buzię aby pokazać co w niej ukrywa za zdobycze, podnosi rączki gdy chce aby ją podnieść. Czasem reaguje nawet gdy nie mówi się do niej tylko do Fabiana czy Emilki. Bywa tak np. wtedy gdy wołam do nich aby szli myć zęby - Sara wtedy otwiera buzię i wytyka język pokazując paluszkiem na buzię. Zawsze udaje jej się też wyłapać gdy mówimy o jedzeniu i gdy tylko usłyszy słowo "jeść", "zjeść", "bułka", "posiłek" (i pewnie jeszcze kilka innych których nie pamiętam) to zaraz przybiega wołając "AM AM" i domagając się aby i jej dano coś do zjedzenia... Podobnie sprawa wygląda z wizytą w sklepie - na widok stoiska z pieczywem bardzo głośno woła "AM AM" tak długo aż nie dostanie bułki do rączki :)

 Sara w końcu polubiła jazdę autem. Zmiana nastąpiła po tym gdy zmieniliśmy jej fotelik na większy. Potrafi spędzić już kilka godzin w aucie bez bardzo głośnych sprzeciwów. Dzięki temu wyjazdy wakacyjne nie były dla nas traumatycznymi przeżyciami ;)

  Sara bardzo lubi kąpiele - nieważne czy jest to wanna, mały basenik czy też jezioro. Uwielbia również huśtawkę, bujanego konika, zjeżdżalnię i zabawę w piaskownicy. Na zjeżdżalnię próbuje nawet sama wchodzić ;) Zresztą Sara włazi wszędzie gdzie się da - wspina się na kanapy, schody, krzesła, ławeczkę w piaskownicy czy też na stolik rodzeństwa. A jak już wejdzie tam gdzie chciała to oczywiście dumnie staje z zębami wyszczerzonymi w szerokim uśmiechu ;)

 Pomimo mijających miesięcy jedna rzecz u Sary się nie zmienia. Jest to miłość do rodzeństwa :) Jak przystało na młodszą siostrę jest ona zapatrzona w swoją starszą siostrę i starszego brata. Gdy tylko może to próbuje ich naśladować, chodzi za nimi i rechocze jak szalona gdy się z nią wygłupiają. A oni odwdzięczają się jej taką samą miłością oraz troską - zawsze są chętni aby jej pomóc czy aby ją zabawić. Oczywiście buntują się gdy Sara psuje im zabawę czy zabiera zabawki ale bardzo szybko złość im mija i albo pozwalają jej coś zabrać ze swoich rzeczy albo przekupują ją jej własnymi zabawkami ;)

 W wieku 14 miesięcy Sara nosi ubranka w rozmiarze 86 a butki w rozmiarze 20 :) Sarunia ma już 9 zębów - wszystkie jedynki i dwójki a także jedną czwórkę. Niestety wyżynanie się czwórki zniosła niebyt dobrze... Była bardzo marudna i nie schodziła mi z rąk a nawet miała podwyższoną temperaturę. Gdy tylko ząbek ujrzał światło dzienne humor jej powrócił :)
Image and video hosting by TinyPic