sobota, 30 marca 2013

Wielkanocne życzenia

Wielu radosnych 
i niepowtarzalnych chwil 
na Święta Wielkanocne, 
serdecznych spotkań rodzinnych 
przy świątecznym stole 
oraz 
wszelkiej pomyślności

życzą
 
Agnieszka, Paweł, Emilka i Fabian
czyli Detynki :)




post signature

piątek, 29 marca 2013

Kocham i wstrętne choróbska

  Jestem osobą bardzo uczuciową - uwielbiam się przytulać i często mówię "kocham cię". Głównymi odbiorcami tych czułości są dzieciaki. Od małego są ściskane, tulone i zamęczane słowami "kocham". Efektem tego jest to, że one również uwielbiają przytulanie i nie trzeba ich namawiać aby przytuliły najbliższych czy też dały im buziaka. Od Emilki wielokrotnie można usłyszeć "kocham" i to w najmniej oczekiwanym momencie :) Wczoraj gdy siedziała u fryzjera a pani obcinała jej włosy usłyszałam "mamusiu kocham cię" - aż pani fryzjerka się uśmiechnęła :) Mój mąż niestety nie należy do osób uczuciowych ;) Bardzo rzadko mówi o uczuciach i wychodzi raczej z założenia, że wystarczy raz powiedzieć "kocham cię" i później jedynie nie odwoływać tych słów ;) Pod wpływem dzieciaków na szczęście troszkę się zmienił  - potrafi je przytulić, wyłaskotać czy też wycałować i widać, że sprawia mu to radość :)
Poza tymi czułościami uwielbiam również z dzieciakami rozmawiać. Z Emilką można już prowadzić prawdziwe dyskusje i czasami zdarza się nawet, że jej dociekliwe pytania "dlaczemu?" zmuszają mnie do szukania odpowiedzi w internecie ;) Fabianek wprawdzie jeszcze za dużo nie mówi i są to raczej słowa-sylaby. Mi to jednak nie przeszkadza. Mówię mu co robię czy też co będziemy robić. Na spacerach zawsze mu opowiadam gdzie idziemy i co będziemy tam robić, opowiadam co widać dookoła nas czy tez pytam co mieliśmy kupić w sklepie... Czasem nawet mu śpiewam. Nie przejmuję się tym, że ludzie mogą na mnie dziwnie patrzeć i traktować jako nienormalną. Jestem przekonana, że Fabian z moich monologów coraz więcej rozumie i na pewno takie moje gadanie wpłynie korzystnie na jego zasób słów ;)

 Z mniej przyjemnych wydarzeń - Emilka zaczęła wczoraj gorączkować a poza tym kaszel i katar nie opuszczają dzieciaków już od 2 tygodni. Wybrałam się więc dzisiaj z dzieciakami na kontrolę do pediatry. Emilka dostała antybiotyk z powodu oskrzelowego kaszlu i gorączki. Fabian dostał nowy syrop na kaszel i receptę na antybiotyk w razie gdyby mu się pogorszyło i zacząłby gorączkować. W aptece pozostało "jedynie" 100 zł... Najbardziej jednak zmartwiło mnie pytanie, które padło z ust pediatry przy osłuchiwaniu Fabianka "co on ma z serduszkiem?". Zmroziło mnie bo przecież nic nie ma - serducho powinno być zdrowe a ja przyszłam jedynie z przedłużającym się kaszlem. Przy osłuchiwaniu serca słychać jednak szmery. Być może spowodowane jest to przeziębieniem wiec gdy Fabi wyzdrowieje mam się z nim udać do naszego pediatry aby osłuchała go ponownie. Mam nadzieję, ze to fałszywy alarm ale do ponownej wizyty u pediatry będę się martwić - taka już moja matczyna natura :|

 Na pocieszenie - za oknami sypie śnieg i wieje paskudny wiatr.  Piękną zimę mamy tej wiosny i piękne Boże Narodzenie w Wielkanoc. Brakuje mi jedynie choinki w pokoju ;)


post signature

czwartek, 28 marca 2013

Przedświątecznie

  Już prawie Wielkanoc a ja w ogóle tego nie czuję... Wszystko przez śnieg za oknem i typowo zimową aurę :| Może gdybym ubrała choinkę w pisanki poprawiłby mi się nastrój? ;) Wielkanoc kojarzy mi się z wiosną, świeżą zielenią listków i traw, spacerami w słońcu po wielkanocnym śniadaniu... Na pewno nie pasują mi do niej zimowe ubrania, śnieg i ukrywanie się w domu przed mroźnym wiatrem :| Mam nadzieje, że udział w mszy dzisiaj i jutro wprowadzi mnie jednak w atmosferę świąteczną :) Podobne nadzieje wiążę z sobotnim malowaniem jajek i szykowaniem koszyczków na święconkę dla dzieciaków :)

 Czas u rodziców mija mi w tempie ekspresowym. Obowiązków mam tu mniej niż u siebie w mieszkaniu ale jestem dużo bardziej zmęczona - zazwyczaj zasypiam z dzieciakami jeszcze przed 22:00. Najwięcej energii pochłania mi pilnowanie Fabianka. Mały łobuziak ma tu duże pole do popisu jeżeli chodzi o szperanie w szafkach i wyjmowanie z nich wszystkiego co wpadnie mu w rączki, obrywanie kwiatków w doniczkach czy roznoszenie drzewa przynoszonego do pieca. Gdy nieopatrznie drzwi do łazienki zostają nie zamknięte to w ułamku sekundy Fabian stoi przy umywalce i odkręca maksymalnie wodę albo gryzie mydło... Próbował nawet babci wyprasować panele w pokoju żelazkiem. Jednym słowem trzeba cały czas go pilnować i praktycznie nie spuszczać z oczu. Dobrze chociaż, że z Emilką nie ma takich problemów - ogląda bajki, tańczy do teledysków (które na szczęście ze sobą przywiozłam na płytce) albo bawi się z Michałkiem :)

 Wczoraj spędziłam pracowite popołudnie przeglądając kilka worów ubrań po Michale i wybrałam jeden wielki worek ubranek dla Fabianka na najbliższą wiosnę, lato i troszkę na zimę :) Już nie mogę się doczekać kiedy zacznę go ubierać w niektóre z letnich koszulek z motywem pirackim :) Emilka oczywiście poczuła się pokrzywdzona, że dla niej nic nie ma... Na osłodę kupiłam jej dzisiaj fajną czapkę na wiosnę oraz koszulę nocną z Hello Kitty :) Wymyśliła sobie bowiem ostatnio, że chce spać tak jak mama w koszuli a nie w piżamie ;) Przy okazji wyprawy do Żnina zaliczyłam z Milką wizytę u fryzjera :) Obie podcięłyśmy sobie końcówki włosów oraz grzywki i od razu poczułyśmy się piękniejsze - ciekawe czy tata jutro zauważy te drobne zmiany gdy w końcu do nas przyjedzie ;) Dzieciaki już nie mogą się doczekać spotkania z tatusiem - Fabi co jakiś czas z nadzieją woła tatę pod drzwiami wejściowymi a Milka wczoraj przed zaśnięciem ze łzami w oczach mówiła "tęsknię już za tatusiem"...

 Muszę jeszcze pochwalić dzieciaki jeżeli chodzi o poniedziałkowy pogrzeb. Emilka została z Michałkiem w Rydlewie i pilnowała ich sąsiadka. Emilka była podobno grzeczna i się słuchała. Nie płakała też za mną :) Fabianek natomiast pojechał z nami na pogrzeb. Przespał w aucie całą podróż czyli ponad 2 godziny :) Obudził się dopiero gdy dojechaliśmy na miejsce. W kościele chciał koniecznie rozebrać mnie z kurtki aby dostać się do mleka ale jakoś udało mi się odwrócić jego uwagę. Niestety msza w kościele bardzo go nudziła i nie było opcji aby siedział ze mną w ławce - zmuszona byłam stać z nim na samym tyle kościoła tak aby mógł tam sobie swobodnie biegać. Na szczęście wystarczyło mu to w zupełności i mogłam spokojnie się pomodlić a on nie przeszkadzał żałobnikom. Przejście na cmentarz również obyło się bez problemów - jedynym kłopotem było to, że Fabi nie chciał iść do nikogo na ręce i to ja musiałam wszędzie go nosić... W restauracji na początku Fabi był zawstydzony ale szybko się rozkręcił i biegał po całej sali zaczepiając ciocie i wujków albo za kelnerką wchodził do kuchni :) W drodze powrotnej do domu nie chciał już spać ale na szczęście nie płakał tylko grzecznie patrzył przez okno pytając co chwile "to to" (co to). 
Mam nadzieje, że w drodze do Olsztyna będzie równie grzeczny w aucie ;) Oby ta zmiana nastawienia do podróżowania naszego synka była stała :)


post signature

niedziela, 24 marca 2013

Podróż oraz trochę o śmierci

 Jesteśmy już w Rydlewie u moich rodziców. Podróż minęła nam dobrze. Fabi zaliczył w pociągu ponad godzinną drzemkę więc humorek mu dopisywał - tańczył, śpiewał i zaczepiał pasażerów ;) Milcia również była grzeczna, chociaż po 2 godzinach podróż okropnie zaczęła jej się już dłużyć ;) Gdy dojechaliśmy do Inowrocławia czekał już na nas dziadek - dzieciaki przywitały go radośnie okrzykiem "dziadzia!". Byłam przekonana, że na początku Fabianek będzie się wstydził dziadka bo widział go ostatnio w listopadzie. Spotkało mnie jednak miłe zaskoczenie - Fabi cały czas chodzi za dziadzią i go zaczepia i nawet przez minutę nie był zawstydzony :) Po przyjeździe do Rydlewa czekała na Emilkę niespodzianka ;)




 Radość z wyjazdu zepsuła mi piątkowa informacja o śmierci mojej cioci - siostry mojego taty. Była to mama mojej ulubionej kuzynki Beaty. To ona (kuzynka) będąc dzieckiem jeździła do moich rodziców na wakacje aby się mną opiekować a później brać do siebie na wakacje. Wielokrotnie więc byłam gościem w domu u cioci. Często chodziłam z nią do kiosku, w którym pracowała i bawiłam się w sklepową układając towar lub podając go kupującym. Gdy Beata założyła swoją rodzinę i wyprowadziła się od rodziców wówczas moje wizyty u cioci stały się rzadsze. Na wakacje zaczęłam jeździć do nowego domu kuzynki ale i tak czasem na weekendy jeździliśmy w odwiedziny do cioci. Gdy dorosłam kontakt zarówno z ciocią jak i kuzynką stał się sporadyczny. W pamięci jednak pozostały te wszystkie wakacje i czas u nich spędzany... Zawsze będę pamiętać chwile spędzane z ciocią w kiosku, zabawy na balkonie czy też wybieranie rożnych drobiazgów na stoiskach "rusków"...

Pogrzeb cioci będzie w poniedziałek o 11:00 w miejscowości oddalonej od domu moich rodziców o ponad 100 km. Bardzo chciałabym jechać i pożegnać ciocię. Nie mam jednak co zrobić z dziećmi :( Nie chcę ich brać ze sobą na pogrzeb. Fabian jest wprawdzie na tyle mały, że nie rozumie jeszcze zagadnień związanych ze  śmiercią. Mogłabym go więc zabrać ze sobą gdyby nie to, że nie lubi jeździć autem i jest typowo zimowa pogoda a on jest lekko przeziębiony. Wzięcie Emilki na pogrzeb jednak w ogóle nie wchodzi w grę. Wprawdzie już wielokrotnie rozmawiałam z nią o śmierci – wie, że gdy się umiera to idzie się do nieba do Bozi. Umiera się natomiast wtedy gdy jest się bardzo poważnie chorym i lekarze nie są w stanie wyleczyć takiej osoby. Pierwszy raz o śmierci rozmawiałam z Emilką gdy miała prawie 2,5 roku – zdechła wówczas nasza jaszczurka. P. pojechał do lasu aby ją pochować a ja tłumaczyłam Mili, że jaszczurka była bardzo chora i poszła do nieba do Bozi aby już nie cierpieć. Taka odpowiedź jej wówczas wystarczyła i wystarcza do dziś. Gdy odwiedzamy cmentarz aby zapalić znicze u moich babć lub dziadków tłumaczę wówczas, że robimy to po to aby pokazać bliskim w niebie iż nadal o nich pamiętamy i za nimi tęsknimy. Takie odpowiedzi są dla niej wystarczające i myślę, że nie byłaby w stanie zrozumieć zakopywania trumny ze zmarłym w ziemi. Na pewno bardzo by przeżyła taki widok – nawet dla dorosłych jest to zawsze duże przeżycie. Dlatego też nie ma opcji aby Emilka jechała na pogrzeb. Jeżeli nie wymyślę co zrobić z dzieciakami tzn. z kim je zostawić, to nie będę miała wyjścia i zostanę z nimi w domu…

 P. miał jechać z nami do Rydlewa aby zostać z dzieciakami w poniedziałek w domu. Niestety rozłożyło go przeziębienie i leży w łóżku z gorączką. Ciężko mi było go zostawić w Olsztynie chorego. Na szczęście jego rodzice będą do niego zaglądać :)


post signature

piątek, 22 marca 2013

Troszkę o wszystkim i o niczym

 Wszyscy narzekają ostatnio na zimę i z utęsknieniem wyczekują wiosny... U nas jest tak samo :) Emilka codziennie pyta się mnie "no gdzie ta wiosna?" a ja codziennie wstaję rano z nadzieją, że za oknem zobaczę zamiast śniegu zieleń trawy... Liczę na to, że wiosna już niedługo nas zaskoczy i pojawi się w całej okazałości ;)

 Dzisiaj czeka mnie pakowanie a jutro wyjazd do moich rodziców :) Czeka mnie z dzieciakami podróż pociągiem ;) Na szczęście tym razem nie jadę z nimi sama. Mam pomocnika - moją mamę :) Strasznie się cieszę na ten wyjazd, ponieważ ostatnio u rodziców byłam w listopadzie. Szkoda tylko, że pogoda taka zimowa  :( Miałam nadzieję, że będzie już wiosennie i będę mogła z dzieciakami nacieszyć się świeżym wiejskim powietrzem :| Żeby chociaż na Wielkanoc było już ładnie... Jeżeli nadal będzie zimowo to niestety będziemy musieli zrezygnować z szukania prezentów od zajączka w ogrodzie i ze spaceru też pewnie będzie trzeba zrezygnować :( Zastanawiam się czy w ogóle warto mi pakować lżejsze buty i ubrania dla dzieciaków - chociaż pewnie jeżeli ich nie wezmę to okaże się, że jednak by się przydały.

 Fabi zaczyna coraz więcej mówić - co chwilę do jego słownika trafia nowe słowo. Oczywiście do ulubionych słów należy ciągle "NE" (nie) :) Prawie tak samo często pada jednak z jego ust "TETE" czyli jeszcze ;) Fabianek świetnie też sobie już radzi z przekazaniem informacji o tym co ode mnie chce - np. gdy chce aby puścić mu piosenki to prowadzi mnie do komputera, buja się tanecznie i mówi "nananana". Ulubioną jego piosenką w dalszym ciągu jest "zostań moją przyjaciółką" ;) Gdy chce jeść to prowadzi mnie do lodówki mówiąc "JE" (jeść), "BU" (bułka) albo "KO" (czekolada) ;) Gdy chce pić prowadzi mnie natomiast do szafki, na której stoi woda i woła "PI" (pić). Próbuje też mnie podejść gdy Emilka jest na górze łóżka piętrowego - prowadzi mnie wtedy do pokoiku i staje koło łóżka patrząc się do góry i cmokając. Oznacza to, że chce aby go podsadzić by mógł dać Emilce buziaka - co wieczór życzą sobie w ten sposób dobrej nocy. Oczywiście gdy tylko Fabianek znajduje się na poziomie górnego łóżka to z całej siły chwyta się barierki i próbuje się wcisnąć na jej materac :) Poza tym Fabi jest bardzo wpatrzony w siostrę i próbuje ją we wszystkim naśladować - gdy ona biega to i on zaczyna biegać, gdy ona tańczy to i Fabianek tańczy ;) Ma to swoje dobre strony np. gdy Fabian nie chce wypić syropku to wystarczy aby zobaczył jak Milka "pije" a wtedy i on nie może doczekać się swojej porcji leku :) Więź między dzieciakami staje się coraz silniejsza i jest to po prostu cudowne - potrafią się nawet czasem zamknąć sami w pokoiku i przez chwilę razem grzecznie bawić :) Oczywiście zdarzają się też (czasem nawet dość często) między nimi kłótnie, walka o zabawki a nawet szarpanie się. Często jest tak, że uściski i buziaki mogą być tylko na Fabiana zasadach - on ściska i całuje Emilkę a ona nie może go dotknąć bo jest krzyk ;)

 Najpiękniejsze jednak są powitania tatusia wracającego z pracy w wykonaniu Fabianka. Gdy synek usłyszy tylko szczęk kluczy w zamku od razu biegnie do drzwi z okrzykiem "TATA". Gdy P. tylko wejdzie do mieszkania  to Fabianek natychmiast obejmuje jego nogi a następnie domaga się wzięcia na ręce aby mógł tatę uściskać :) Wygląda to naprawdę uroczo :) Na mój widok synek też się cieszy i biegnie mnie przywitać do drzwi - czasem nawet pomaga mi zdjąć buty ;) Nie ma w tym jednak aż tyle radości co na widok taty :) Nic w tym jednak dziwnego, ponieważ ja nigdy nie znikam na długo z zasięgu Fabianka...

Na koniec troszkę zdjęć z wczorajszych szaleństw dzieciaków i Emilkowej zabawy w królewnę ;)

post signature

wtorek, 19 marca 2013

Książkowe candy - wyniki

 Książkowe candy dobiegło końca :) Udział w zabawie wzięło 14 osób:
Milcia rozlosowała do kogo mają trafić książki. Oto fotorelacja z losowania:
1. "Matematyka miłości" Emma Darwin trafi do:

2. "Nowa Mary" Camille De Angelis trafi do:

3. "Lodowa pułapka" Kitty Sewell trafi do:

4. "Przepowiednia" Dean Koontz trafi do:

Proszę zatem Mamajagę, Bee, Kropkę i Gizankę o przesłanie mi adresów wysyłki na maila detynkowo@wp.pl. Na adresy czekam do piątku :) Gratuluję zwyciężczyniom :) 


 Pozostając w temacie candy i książek - mam szansę wzbogacić swoją biblioteczkę o 5 tytułów :) Zgłosiłam swój tort do konkursu u Kruszynki na blogu Book&Cooking. Wystarczy polubić mój motylkowy tort tu :) Głosować można do czwartku do godziny 20:00 :)


post signature