niedziela, 18 listopada 2012

Dla dobra dziecka...

  Ostatnio dużo myślę o tym co jest dobre dla dziecka. Jest tak dlatego, że u bliskiej mi osoby nie układa się w małżeństwie. I niestety jest tak już od dawna i jakoś nie udaje im się zmienić nic na lepsze... Razem są już 7 lat a jako małżeństwo 4 lata. Najgorszej jest to, że nie są sami - mają 3letnie Dziecko. On myśli o rozwodzie. Ona uważa, że wszystko będzie dobrze jeżeli tylko On będzie Ją bardziej kochał... On twierdzi, że już Jej nie kocha :| W tym wszystkim poza ich Dzieckiem są jeszcze Jego Rodzice, z którymi mieszkają. Rodzice uważają, że najważniejsze jest dobro Dziecka. Nie myślą jednak o swoim Dziecku a o Wnuku. A co według nich jest najlepsze dla Wnuka? A więc to aby miało zarówno mamę i tatę mieszkających razem. Rozbicie rodziny w ogóle nie wchodzi u nich w grę. Co więcej jeżeli On zdecyduje się na rozwód to nie będzie mógł na nich liczyć i oczywiście będzie musiał się wyprowadzić z domu...
 Nie chcę się opowiadać po żadnej ze stron. Uważam jednak, że Dziecko nie może być szczęśliwie gdy rodzice są razem tylko ze względu na nie. Nie może być szczęśliwe patrząc na rodziców, którzy się nie kochają, nie szanują i nie potrafią się dogadać. Dziecko nie może być szczęśliwe gdy rodzice nie są szczęśliwi... :( Wiem, że jeżeli On się z Nią rozwiedzie to Dziecko też nie będzie szczęśliwe. Nie będzie miało bowiem na co dzień swojego Taty i będzie widziało, że Mama jest smutna... :( Które więc rozwiązanie będzie mniejszym złem dla Dziecka?
Widzę, że On już się poddał i nie chce dalej próbować cokolwiek zmieniać. Widzę, że jest nieszczęśliwy co bardzo mnie boli :| Tak bardzo chciałabym aby jednak im się ułożyło i aby można było uniknąć rozstania. Podpowiedziałam im wizytę w Poradni Rodzinnej. Chodzili - nic to nie dało. Próbuję rozmawiać z Nim, z Nią, z Jego Rodzicami. Każda ze stron ma swoje racje i ciężko temu zaprzeczyć. Chciałabym Im jakoś pomóc ale nie wiem już jak... :| Może zbiorowa rozmowa z wszystkimi na raz.?.. Może jednak powinni zdecydować się na separację na jakiś czas?... A może powinnam odpuścić i zobaczyć jak sytuacja sama się potoczy?...
Mam nadzieję, że nigdy nie będę w Ich sytuacji :(


post signature

24 komentarze:

  1. Racja - jeśli między rodzicami jest źle, dziecko nie będzie szczęśliwe. Dla mnie sprawa jest prosta, bo jak ma się ułożyć skoro jedna osoba nie kocha już drugiej? Przecież to jest najważniejsze. Miłość. Można z kimś być dla dobra dziecka, ale jakim kosztem? Własnego szczęścia.Dwoje obcych sobie ludzi, których łączy dziecko a dzieli wszystko inne. Nic z tego dobrego nie wyniknie. Lepiej jak tata jet ,,dochodzącym'' niż jak jest na co dzień ale nieszczęśliwy a mama wraz z nim.Dziecko to czuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem najlepsze jest dobro dziecka.

    Dobro dziecka, czyli również atmosfera w domu jakim ma się wychowywać.
    Lepiej jak miałoby żyć z jednym z rodziców - w pogodnym domu, bez żalu, kłótni, awantur i pretensji, niż jak miałoby żyć w zakłamanym, wypalającym się małżeństwie. Dziecko wyczuwa napięcie. A budowanie i uszczęśliwianie na siłę nic nie da.

    Separacja jest dobrym pomysłem. Zawsze to jakaś droga do przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że ostatnią szansą dla Nich może być separacja. Tylko problem z podejściem Jego rodziców - jak On się wyprowadzi od Niej i Dziecka to nie ma już powrotu do rodzinnego domu...

      Usuń
  3. Masz racje... dziecko nie jest klejem zwiazku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj oj oj... czy z separacją, czy bez... do rozwodu dojdzie. To jest tylko przeciąganie i przedłużanie czegoś co i tak nie przetrwa, a rani każdą ze stron w tym dziecko.

    Dziecko będzie szczęśliwe jeśli jego mama będzie szczęśliwa, bo mama dla dziecka jest całym światem - przykro mi to pisać, ale tak już jest. Są to więzi nie rozrywalne, bo przecież dziecko powstało z ciała mamy i choćby było na 2 końcu świata, mama będzie czuła, że coś z nim się dzieje.

    Nie ma większego sprawdzianu dla miłości niż dziecko. ON ten sprawdzian oblał i nie da się tego naprawić, niestety.

    Ta historia przypomniała mi historię mojej cioci. To była miłość AH I OH! Jeden poza dugim świata nie widział! Pobrali się, urodził się syn. Kiedy dziecko miało 8 lat, mój wujek postanowił się rozstać z moją ciocią, ponieważ jak twierdził przestał ją kochać.
    Moja ciocia, moja babcia i teściowa mojej cioci namawiali go wszystkimi siłami by nie rozbijał rodziny. Z wielkim trudem udało się go zatrzymać, moja ciocia "na zgodę" zaszła w ciążę i urodziła mu drugiego syna. Przez pierwsze dwa lata wszystko było fajnie, ale potem znowu się zepsuło. Trwają w tym zepsuciu do dziś, warcząc do siebie, on ją zdradza, nie szanuje, a ona robi dobrą minę do złej gry. Cierpią oboje na nerwicę, depresję i są nieszczęśliwi po to by ich rodzina nie była rozbita.

    Moim zdaniem w takich sytuacjach mniejszym złem, byłoby się rozstać niżeli przeżyć życie z kimś kogo się nie kocha lub kto nas nie kocha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety też czuję, że nie uda uniknąć się rozwodu. Chyba, że On zmieni nastawienie... Ona też namawiała go na drugie Dziecko ale On tym razem nie uległ...

      Usuń
  5. Zadne rozwiązanie nie jest dobre...

    OdpowiedzUsuń
  6. moim zdaniem powinni zamieszkać sami, ciezko jest sie poklucic jak ktos jest za sciana, moze to by odnowilo ich wiez, ja osobiscie nie polecam mieszkania z rodzicami... mysle ze wiecej frustracji sie wowczas kumuluje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem za mieszkaniem z rodzicami czy teściami. Niestety ich nie stać na samodzielne mieszkanie bo tylko On pracuje i zarabia najniższą krajową :|

      Usuń
  7. Zgadzam się Bee, że mieszkanie z rodzicami lub teściami często gęsto zaognia konflikt. Rozumiem, że ich nie stać na mieszkanie osobno.
    Poza tym przyznam się szczerze, że nie fajna jest w tym wszystkim postawa Rodziców (z mojego punktu widzenia) No bo jak to tak do syna: Jak rozwiedziesz się z żoną to my cię nie znamy i radź sobie sam a synowa z wnukiem są super i zostaną z nami?. Jakoś tak dziwnie.

    Ja zawsze wychodzę z założenia, że w takich przypadkach jak opisujesz, to wina leży po obu stronach. No bo Ona twierdzi, że On tylko musi kochać ją mocniej, a On, że już jej nie kocha. Moim zdaniem Ona winę zwala na niego a On się poddał:( Szkoda całej 3 bo przecież się kochali ( On, Ona i dziecko)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam, że winne zawsze są obie strony. Myślę, że tutaj też trochę winy jest też Jego Rodziców :| Takie mieszkanie z teściami czy rodzicami niestety nie pozwala na takie dotarcie się małżeństwa jak ma to miejsce wtedy gdy młodzi mieszkają sami...

      Usuń
    2. Właśnie o to chodzi. Sama wiesz jak jest. Czasem są zgrzyty, kłótnie, wymiany zdań i to jest potrzebne by potem był uśmiech, buziaki i wzajemne wysłuchanie i kompromis. Gdy ktoś patrzy młodym ludziom na ręce to się spinają i emocje duszą w sobie zamiast rozwiązywać problemy na bieżąco.

      Usuń
    3. dokladnie i konflikt narasta, lub tez mlodzi sie godza a mamusia z tatusiem podburzaja i niestety pamietaja wszystko:/

      Usuń
  8. Mi bardzo podoba się postawa dziadkow dziecka. To bardzo dobrze, że nie nie staneli po stronie syna, któremu znudziło sie dorosłe zycie. Uważam, że ów pan powinien skupić się na znalezieniu lepszej pracy, bo podejrzewam, że przy jego bardzo niskich zarobkach to rodzice sporo dokładają do utrzymania jego rodziny. Współczuję jego żonie - nie ma męża tylko chłoptasia. Na jej miejscu dążyłabym najpierw do niezależności finansowej a w dalszej perspektywie rozwód z orzekaniem o winie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm co do pomocy rodziców to faktycznie masz rację. Co do winy uważam jednak, że leży ona po obu stronach. Co do Jej niezależności finansowej to niestety Ona nie chce szukać pracy chociaż Dziecko chodzi już do przedszkola.

      Usuń
  9. Wypowiem się jako samotna matka ...

    Wiem jak to jest gdy myśli się o dobru dziecka. Ciągle powtarzałam sobie "wiesz jak to jest żyć bez ojca" i nie chciałam za wszelką cenę pozwolić sobie na taki ruch w życiu mojego syna. Męczyłam się okrutnie, bałam się każdego dnia o to jak to wszystko będzie wyglądało, czy to w ogóle będzie jakos wyglądało, bo wyglądało byle jak. Aż w końcu znalazłam sobie siłę, w codziennym strachu - na ucieczkę. Celowo tak mówię, bo ja nie odeszłam, ja uciekłam. I wiem jedno, z biegiem lat - to była najlepsza decyzja w moim życiu właśnie dla dobra dziecka. Nie można żyć z kimś na siłe tylko dlatego że otoczenie tego oczekuje, a nie daj boże z tekstami "dla dobra dziecka", bo właśnie dla dobra dziecka powinno się odejść w zgodzie, bez zgrzytów, bo przecież rozwód nie oznacza tego że nie będzie taty/mamy. Do niczego nie można nikogo zmusić, po prostu. Nie ma takiej opcji. A ty na wszelki wypadek zachowaj dystans, nie mieszaj się w żaden sposób, wysłuchaj, najwyżej doradź, ale zawsze na koniec dodawaj "ale decyzja należy do ciebie/was" ponieważ na samym końcu to ty będziesz najgorsza, bo przecież mieszałaś się tam gdzie nie trzeba. Radziłabym zachować spory dystans w te sprawy, choć może jest ciężko przejść obojętnie wobec tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację i zdystansuję się od tego wszystkiego aby później nie być tą najgorszą...

      Usuń
  10. Chcesz pomóc ale mogą uznać za wtrącanie się, eh. Szkoda Twoich nerwów, lepiej być oparciem ale nie podpowiadać rozwiązań Przy okazji zapraszam na mini konkurs na Życie Mamuśki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie chyba faktycznie lepiej dać sobie spokój z szukaniem rozwiązań i tylko wysłuchać jeżeli będą tego chcieli...

      Usuń
  11. wolę się nie wypowiadać, bo nie znam sytuacji, a ocenianie kogoś i radzenie po takim opisie jest bez sensu.
    szkoda tylko dziecka i kolejnej rozbitej rodziny, ale skoro nie dane im być szczęśliwym razem, to znajda może szczęście osobno... oby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że jeżeli jednak się rozstaną to uda im się jakoś fajnie ułożyć sobie życie i będą jeszcze szczęśliwi...

      Usuń