W środę (26 czerwca) o godzinie 8:30 wyruszyliśmy w końcu w podróż do Trójmiasta :) Podróż minęła nam bardzo szybko dzięki dobrym humorkom dzieciaków - nawet Fabi nie marudził w trakcie jazdy autem ;) Pogoda nie była niestety rewelacyjna, ponieważ było pochmurno i mokro po wcześniejszych ulewnych deszczach. Niezrażeni tym postanowiliśmy jednak odbić z trasy do Gdańska aby zaliczyć którąś z nadmorskich plaż. Padło na Stegnę, która była najbliżej ;) Dobrze, że parking był niedaleko plaży bo jak szalona kursowałam między plażą a autem. Jakoś nie potrafiłam zorganizować się na to pierwsze wyjście nad morze... Najpierw musiałam się wrócić po kalosze dla dzieciaków, ponieważ było mokro a ja wystroiłam ich w sandały. Druga wyprawa była po ubrania na zmianę dla Fabiana, który za późno zawołał siku. Trzecia wyprawa była po wiaderko na muszelki zbierane przez dzieciaki. Czwarta wyprawa była po koc i kanapki, ponieważ postanowiliśmy zrobić sobie piknik i zjeść drugie śniadanie na plaży. Piąta wyprawa była po ubrania na zmianę dla Emilki, która tak biegała w kaloszach po wodzie iż nalała sobie do nich wody... To bieganie w tą i z powrotem nauczyło mnie odpowiedniego pakowania się na wszystkie kolejne wyjścia z dzieciakami ;) Jeżeli chodzi o reakcję dzieciaków na morze to Milcia jak zawsze w kontakcie z jakąkolwiek wodą najchętniej pobiegłaby się kąpać ;) Śmiało biegała przy brzegu i bawiła się w uciekanie przed falami, zbierała też muszelki i rysowała po piasku a gdy tylko pozwoliliśmy jej pobiegać na boso to śmiało zamoczyła nogi i biegała po plaży jak szalona. Fabianek był dużo bardziej ostrożny - trzymał się na dystans od wody i fal, interesowały go patyki wyrzucone na brzeg i kałuże potworzone na plaży. Jeżeli chodzi o męża mego to wykorzystał fakt iż woda w morzu była naprawdę bardzo ciepła i zaliczył rozgrzewającą kąpiel ;)
Po tym gdy nacieszyliśmy się pierwszym w tym roku kontaktem z morzem i nawdychaliśmy troszkę jodu wyruszyliśmy w dalszą podróż do Gdańska. Po dotarciu do celu podróży (czyli mieszkania naszych znajomych - Adama i Sylwii) rozpakowaliśmy się i zjedliśmy pyszny obiadek. Mogłam w spokoju poplotkować z dawno nie widzianą przyjaciółką a w tym czasie Emilka i Fabian zapoznawali się z Sebastiankiem, który niedawno skończył roczek. Chłopaki od razu przypadli sobie do gustu i zaczęli robić "porządki" w zabawkach ;) Pogoda niestety ponownie się pogorszyła - zaczęło lać. Postanowiliśmy jednak nie siedzieć w domu i odwiedzić plac zabaw znajdujący się w Tesco. Dzieciakom bardzo spodobało się to miejsce i włazili w każdy możliwy zakamarek. Ja jednak po godzinie biegania za Fabiankiem po kilku poziomach przeszkód wymyślonych dla dzieciaków miałam dość ;) Po atrakcjach całego dnia Milcia i Fabian spali jak susełki ;)
W czwartek pogoda się poprawiła i świeciło ślicznie słonko. Postanowiliśmy zatem popłynąć promem na Hel aby zwiedzić Fokarium i posiedzieć tam na plaży. Namówiłam na tą wyprawę nawet moją mamę z moim bratankiem Michałkiem. Moi rodzice, brat i Michał również w tym czasie co my byli w Trójmieście. Przyjechali na ślub cywilny mojego wujka - najmłodszego brata mojej mamy. Niestety z rejsu promem nic nie wyszło - zostały odwołane z powodu za dużej fali przy Helu... W czasie gdy zastanawialiśmy się z jakich innych atrakcji Trójmiasta skorzystać dzieciaki zaliczyły 3 przejażdżki autkami na akumulator ;) Dzieciaki tak się spodobały Pani udostępniającej autka, że po drugiej przejażdżce przesadziła ich do nowiutkiego dżipa i pozwoliła przez 10 minut jeździć za darmo ;) W tym czasie udało nam się ustalić, że ruszamy do Zoo. W Zoo absolutnym hitem okazały się drewniane wózki, w których można było wozić dzieci. Koszt wypożyczenia takiego wózka wynosił jedynie 10 zł a było to naprawdę spore ułatwienie w poruszaniu się po rozległym terenie, na którym mieszkają zwierzątka. Fabian wprawdzie wolał ciągnąć wózek niż w nim siedzieć ale za to Emila i Michał najchętniej w ogóle by z niego nie wysiadali ;) W Zoo spędziliśmy ponad 4 godziny pokazując dzieciakom przeróżne zwierzątka. Oczywiście najwięcej czasu spędziliśmy przy wybiegach małpek, które zachwycały zarówno małych jak i dużych zwiedzających :) Fabianowi ciężko było zrozumieć, że nie może wejść do żadnego z mijanych zwierzątek nawet jeżeli były to próby w przedostaniu się do nich celem podzielenia się jedzoną bułką...
W drodze z Zoo dzieciaki zmęczone zasnęły w aucie i spały ponad godzinę. My w tym czasie odpoczęliśmy u mojego wujka w Sopocie i gdy tylko dzieciaki się pobudziły wyruszyliśmy na plażę aby wykorzystać słoneczny i ciepły wieczór :) Fabian bardzo śmiesznie zareagował gdy mokre stopy oblepił mu suchy piasek - jęczał "ała" i domagał się wzięcia na ręce a próby odstawienia go z powrotem na piach kończyły się jękami i podkurczaniem nóg tak aby nie było go jak postawić ;) Na szczęście po kilku minutach pogodził się z tym, że nogi mu się brudzą od piasku ;) Po 20 wyruszyliśmy w drogę powrotną do Gdańska aby wykąpać dzieciaki i położyć je spać. A co robili rodzice gdy dzieci smacznie spały? Oczywiście nadrabiali miniony rok z Adamem i Sylwią ;)
Cdn. ;)
plaża, morze :) cudownie...
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia, mnóstwo pozytywnych wspomnień - zazdroszczę udanych wakacji :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że mimo pogody w kratkę udało wam się odpocząć i pozwiedzać:)
OdpowiedzUsuńFantastyczna wycieczka, uwielbiam morze i trochę zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńA przy okazji, wybacz, muszę to napisać: tata - przystojniak :)
zaczelam wspominac swoje wakacje nad polskim morzem!
OdpowiedzUsuńSuper fotorelacja! Widac, ze zabawa byla przednia!
OdpowiedzUsuńJa w tym roku zrezygnowałam z morza, gdyż wygrzewanie się na plaży to nie dla mnie, ale fajnie, że Wam wypoczynek się udał:)
OdpowiedzUsuń