piątek, 20 czerwca 2014

Kadzidłowo czyli z wizytą u zwierzaków

 Wczoraj za namową Rodzinki z innego świata wybraliśmy się z dziećmi na wycieczkę do Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. Park ten  zajmuje się ochroną i rozmnażaniem gatunków zagrożonych i będących pod ochroną. Zajmuje się on również opieką nad zwierzętami, które są chore, ranne lub zostały osierocone. Część tych zwierząt zostaje później wypuszczona na wolność ale te które by sobie nie poradziły zostają w Parku... Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie znajduje się na terenie Puszczy Piskiej i można w nim zobaczyć wiele różnych zwierząt m.in. przepiórki, pawie, sowy, orły, czaple, bociany czarne, sarny, daniele, dziki, łosie, wilki, rysie, żbiki a także kozy czy osiołki.

Zwierzęta te znajdują się na bardzo rozległym terenie i żyją w warunkach zbliżonych do naturalnych. Część z nich jest dzika a część oswojona. Można dzięki temu przyjrzeć się z bliska choćby danielom czy sarence ;) Emilce najbardziej spodobała się wiewiórka oraz mała sówka a Fabiankowi sarenka ;) Największy strach wzbudziły w dzieciakach kozy, które próbowały za wszelką cenę odebrać nam warzywka dla nich przeznaczone.

 Emilka przez całe odwiedziny u zwierzątek pilnowała Fabiana aby nie podchodził za blisko zwierzaków ani nie dotykał siatki wolier. Ostrzegała go, że może zostać ugryziony lub dziobnięty i próbowała go odciągnąć... :) Próbowała też chodzić z Alicją za rączkę :)

 Zwiedzanie terenu Parku Dzikich Zwierząt odbywa się tylko i wyłącznie z przewodnikiem. Oprowadza on grupy po poszczególnych wybiegach i przy wolierach opowiadając o mijanych gatunkach zwierząt. Przechodzenie między poszczególnymi wybiegami odbywa się przez ogrodzenie po drabinkach. Trzeba więc przygotować się na spacer bez wózka i założyć wygodne buty ;)


 W drodze powrotnej do Olsztyna postanowiliśmy zrobić przystanek w Mrągowie na obiad i spacer nad jeziorkiem. Niestety obiadu spokojnie nie zjedliśmy bo gdy tylko złożyliśmy zamówienie wymacałam na Fabiankowej główce jakieś ciało obce, które okazało się być opitym krwią kleszczem :( Momentalnie straciłam apetyt i humor ale nie było co gdybać tylko wsiadłam z P. z Rodzinki z innego świata w auto i pojechaliśmy na pogotowie uporać się ze wstrętnym robalem... Na pogotowiu wystraszonego Fabianka musiało trzymać kilka osób aby wyjąć kleszcza ale udało się. Szkoda tylko, że nikt mi nie powiedział, że kleszcza tego mogę zabrać w celu zrobienia prywatnie badań pod kontem boreliozy :| Teraz się stresuję tym czy kleszcz był zdrowy czy nie a tak bym wiedziała w 100% jak sprawy się mają...
Po powrocie do restauracji udało nam się załapać na lekko ciepły obiad po czym wyruszyliśmy na spacer. Poobserwowaliśmy kaczki, dzieciaki pobiegały a ja poprzytulałam troszkę Alkę z Rodzinki z innego świata :) Super z niej dziewczynka - lekka jak piórko i wiecznie uśmiechnięta z iskierkami w oczkach jak u chochlika ;)
Na koniec wycieczki wybraliśmy się jeszcze na drugi brzeg jeziora na plac zabaw gdzie Emilka mogła poszaleć na przeróżnych linowych konstrukcjach do wspinaczki ;) Najbardziej spodobał się zarówno Emilce jak i Fabiankowi zjazd na linie od którego nie chcieli odejść gdy tylko go odkryli ;)

 Dziękujemy Rodzince z innego świata za wyciągnięcie nas na tak fajną wycieczkę :*
Image and video hosting by TinyPic

6 komentarzy:

  1. Fantastycze miejsce!
    Sama chetnie popodpatrywalabym sobie takie zwierzaki...mam wrazenie, ze to duzo lepsze niz zoo.
    Wspolczuje przygody z kleszczem... ale ciesze sie, ze wszystko sie dobrze skonczylo. Jakies 10 lat temu wrocilam z kleszczem z wakacji... nie mam pojecia jak dlugo karmil sie moja krwia... okropne przezycie. Wsiadlam na rower i tak szybko jak moglam pojechalam do kuzynki-pielegniarki, ktora go bez problemu wyciagnela....:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym kleszczem to nie wiadomo jak zakończy się sprawa - borelioza może ujawnić się dopiero po 6 tygodniach albo nawet dopiero w wieku dorosłym :| Ale mam nadzieje, że nie będziemy w grupie pechowców i kleszcz był jednak zdrowy... Niepewność pewnie jednak mnie nie opuści nigdy :|

      Usuń
  2. nigdy jeszcze nie miałam kleszcza, jedynie nasz pies czasami złapie, a w jej sierści czasami wynajdujemy dopiero takiego fest opitego jak ją głaszczemy.
    ciężko go wyciągnąć, bo łajza mała wije się i kręci.
    też nei wiedziałam, że można je brać do badania pod katem boreliozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emilka miała raz kleszcza ale nie zdążył się jeszcze dobrze wgryźć i usunięty został bez problemów bardzo szybko. Ryzyko zarażenia jakimś choróbskiem było zatem znikome... U Fabianka kleszcz prawdopodobnie był już dzień wcześniej tylko my go nie zauważyliśmy :(
      Ja o badaniu kleszcza doczytałam dopiero w domu. Badanie robi się prywatnie i kosztuje ono około 200 zł ale daje ono 100% pewność czy kleszcz był zdrowy czy chory. W podobnej cenie jest badanie krwi człowieka pod kątem boreliozy (NFZ go nie refunduje) przy czym badanie to nie jest podobno w 100% miarodajne i może dawać wynik fałszywy...

      Usuń
  3. Myślałam aby zabrać moich chłopaków do Kadzidłowa bo od nas to nie jest daleko ale skoro z wózkiem byłoby ciężko więc może w przyszłym roku jak Julek będzie większy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wózkiem nie ma szans bo trzeba przechodzić przez drabinki - innego przejścia nie ma. Chyba, że Julka w chustę wsadzić ;)

      Usuń