Fabian był dzisiaj po raz pierwszy w przedszkolu w pełnym wymiarze godzin. Poranna pobudka nie była dla niego nowością - wstał o takiej samej porze jak w minionych tygodniach. Wiedział jednak, że dzisiaj zamiast do babci pójdzie do przedszkola więc od momentu gdy otworzył oczy słychać było "nie chce do przedszkola", "nie będę jadł śniadania w przedszkolu", "nie będę spał ani odpoczywał", "nie będę bawił się z dziećmi", "chcę zostać w domu". Jedynym plusem tego jego marudzenia było to, że nie płakał.
W przedszkolu dzieciaki powędrowały do swoich szatni aby ubrać kapcie. Następnie Emilka została na parterze w swojej sali a ja odprowadziłam Fabiego na pierwsze piętro do jego sali. Szybki buziak i "przytulasek" i przekazałam go pani. Zza drzwi słyszałam jego jęki i wołanie "mamo przytulaska!". Nie było jednak histerii co mnie bardzo ucieszyło - byłam dobrej myśli.
Po pracy odebrałam Milę i razem z nią powędrowałam po Fabiego. Gdy tylko pani przedszkolanka mnie zobaczyła to powiedziała "Fabian nadszedł ratunek" a on z płaczem wpadł mi w ramiona mało drzwi po drodze nie rozwalając... Płacz był bez ani jednej łzy i podobno od rana Fabi tak płakał. Poza płaczem był bunt absolutny - Fabian nie chciał usiąść przy stoliku, nie chciał jeść ani leżeć na leżakach. Gdy pani próbowała go pocieszyć to ją ignorował. Przez swoje lamenty nie pozwolił dzieciom odpocząć w czasie leżakowania. Jednym słowem - ciężki dzień :| Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej...
W przedszkolu dzieciaki powędrowały do swoich szatni aby ubrać kapcie. Następnie Emilka została na parterze w swojej sali a ja odprowadziłam Fabiego na pierwsze piętro do jego sali. Szybki buziak i "przytulasek" i przekazałam go pani. Zza drzwi słyszałam jego jęki i wołanie "mamo przytulaska!". Nie było jednak histerii co mnie bardzo ucieszyło - byłam dobrej myśli.
Po pracy odebrałam Milę i razem z nią powędrowałam po Fabiego. Gdy tylko pani przedszkolanka mnie zobaczyła to powiedziała "Fabian nadszedł ratunek" a on z płaczem wpadł mi w ramiona mało drzwi po drodze nie rozwalając... Płacz był bez ani jednej łzy i podobno od rana Fabi tak płakał. Poza płaczem był bunt absolutny - Fabian nie chciał usiąść przy stoliku, nie chciał jeść ani leżeć na leżakach. Gdy pani próbowała go pocieszyć to ją ignorował. Przez swoje lamenty nie pozwolił dzieciom odpocząć w czasie leżakowania. Jednym słowem - ciężki dzień :| Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej...
Ojojoj, oby było lepiej.
OdpowiedzUsuńKiedyś chyba się przyzwyczai ;)
UsuńBądźcie dobrej myśli :)
OdpowiedzUsuńM.
Nie daj się jak moja siostra co stała pod drzwiami i ledwo dziecko zapłakało to go do domu zabierała!
OdpowiedzUsuńAle w sumie czytam we wcześniejszym poście jakie atrakcje u Babic to się nie dziwię Fabianowi:))
A czy Twój syn wie, że w przedszkolu można poznać najfajniejszych kolegów?? Tż będzie z nimi chodić na plac zabaw jak córka:)
Pozdrawiam.
On to wszystko wie i chce chodzić do przedszkola ale do grupy Emilki ;) Mam nadzieję, że gdy pozna lepiej dzieci ze swojej grupy to polubi przedszkole....
UsuńJa pod drzwiami nie stoję i nie czekam ;) Zostawiam go i zmykam z przedszkola... A gdy wracam to tłumaczę, że w przedszkolu jest super i jakbym mogła to też bym chodziła do przedszkola zamiast do pracy ;)
Będzie lepiej na pewno, tak to jest na początku
OdpowiedzUsuńTez tak myślę :)
Usuńo rany, nie spodziewałam się po Fabim takiej reakcji...
OdpowiedzUsuńmyslałam, że pójdzie z uśmechem.
oby kolejne dni były lepsze.
Ja też byłam w szoku - myślałam, że popłacze na początku a później będzie dobrze się bawić. A już odmowy jedzenia w ogóle nie przewidziałam - ale może przez rozwijające się choróbsko to wszystko :|
Usuń