Choróbsko dopadło nas na całego. Emila wymiotowała w nocy z wtorku na środę i koło południa czuła się już dość dobrze. I myślałam. że na tym koniec. Niestety wieczorem w czwartek zaczął wymiotować Fabian. Wymioty męczyły go dużo bardziej niż Emilkę - częściej i intensywniej. Na szczęście nad ranem wszystko się uspokoiło... W nocy niestety koło północy ja się rozłożyłam... Dobrze, że P. czół się dobrze i mógł zajmować się Fabiankiem. Rano nadal źle się czułam więc P. wziął dzień wolny aby zająć się dziećmi... Teraz już czuję się lepiej - wymioty ustały ale okropnie boli mnie głowa. Przyszła jednak kolej mojego męża na chorowanie... Dobrze, że nie rozłożyło nas wszystkich w tym samym czasie. Oby P. pomęczył się tylko w nocy a rano się czuł dobrze bo przecież jutro Dzień Ojca!
Biedactwa:( Duuuuużo zdrówka dla całej Waszej rodzinki.
OdpowiedzUsuńJakiś paskudny wirus, sio cholero, od agulowej rodziny. Zdrowiaaaaaa dużooooooooo!!!
OdpowiedzUsuńJejku ale was dopadło!!!! zdrówka życzę!!
OdpowiedzUsuńmoże jakiś wirus.
OdpowiedzUsuńzdrowia!