Nie od dziś wiadomo, że w upalne dni czas najprzyjemniej spędza się nad jeziorem. Oczywiście gdy ma się już dziecko (lub dwoje dzieci) to nie jest już tak miło. Nad jeziorem rodzic musi być cały czas czujny - wystarczy chwila nieuwagi a nieszczęście gotowe. Nie ma szans na poleżenie w słońcu na kocyku i poczytanie książki, nie ma też szans na popływanie... No chyba, że znajdą się chętni do pilnowania dzieci - tata, babcia, dziadek, ciocia czy też wujek. Wtedy to i owszem można się zrelaksować :)
Plaża, na którą chodzimy z dziećmi jest nieduża i położona wśród drzew. Fajnie bo można schować się w cieniu jeżeli słonko za mocno praży. Nie ma też szans na to, że dzieci zagubią się w tłumie :) Dodatkowym plusem jest to, że mamy niedaleko na działkę więc możemy spokojnie zrobić sobie przerwę w plażowaniu i po obiedzie ponownie wrócić się pomoczyć...
 |
Ścieżka nad jezioro |
Niestety i na tej plaży nie brakuje ludzi bez wyobraźni. Niedawno mało brakowało a utopiłoby się tam dziecko około 5-letnie. Gdy dało nura pod wodę na szczęście Pan stojący w wodzie i pilnujący swoich dzieci zaalarmowany krzykiem kogoś z brzegu dziecko złapał i wyciągnął z pod wody. A co robiła mama niedoszłego topielca? Siedziała sobie na brzegu bokiem do wody, paliła papierosa i dyskutowała z jakąś kobietą (koleżanką?). Nie zauważyła nawet co się wydarzyło! Kilkoro plażowiczów ją jednak uświadomiło co mogło się stać... Mam nadzieję, że dotarło to do niej bardzo wyraźnie.
Innego dnia na tej samej plaży miała miejsce sytuacja nieco inna. Zbliżał się wieczór więc na plaży zostało już niewiele osób. Kobieta z dwójką dzieci również zaczęła się zbierać do odejścia... Jednak dziewczynki (około 9-10 lat) uprosiły ją aby mogły jeszcze zostać i posiedzieć na brzegu. Udało im się uzyskać taką zgodę pod warunkiem, że nie wejdą do wody. Co jednak zrobiły dziewczyny gdy tylko kobieta zniknęła im z oczu? Weszły do jeziora i zaczęły się wygłupiać na coraz głębszej wodzie. Jednak i tym razem zareagowali obcy ludzie będący jeszcze na plaży. Zwrócili dziewczynom uwagę i udało im się skłonić je do wyjścia z wody... Nie wiem czy byłabym w stanie zaufać dziecku, że nie wejdzie do wody jeżeli samo zostanie na brzegu :|
 |
Widok z plaży |
Zastanawia mnie - czy ludziom naprawdę brakuje wyobraźni? A może to ja charakteryzuję się zbyt dużym czarnowidztwem? :| Gdy jestem nad jeziorem nie potrafię nie patrzeć na moje dzieci i nie stać przy nich w wodzie. Na siedzenie na kocu pozwalam sobie tylko wtedy gdy Emilki pilnuje np. dziadek a Fabianka tata. A nawet wtedy zerkam na wodę aby się upewnić, że dzieciaki nadal są pod troskliwą opieką... A dzieci moje wody się nie boją ani troszkę. Emila w pływaczkach płynie tam gdzie nie ma gruntu a Fabi idzie oczywiście za nią - i tak idzie aż woda sięga mu po szyję... Zaczęłam Fabianowi ostatnio też zakładać pływaczki, ponieważ chciał pływać jak Emilka. No i pływa ;) Ja trzymam go pod paszkami a on dzielnie macha nóżkami w pozycji leżącej i tylko co chwilę woła dumny z siebie: "baba pa" (babcia patrz) lub "dziadzia pa" (dziadzia patrz) ;) I jak tu takie dzieci z oczu spuścić choćby na chwilkę?
