czwartek, 22 listopada 2018

Szpital

  Tak jak wspominałam wczoraj na fb, rozpoczęłam wakacje w szpitalu na oddziale patologii ciąży. Pobyt ten został zaplanowany przede wszystkim w celu podania mi zastrzyków ze sterydami na rozwój płuc u Maluszków. Jest to już początek 29 tc a macica wielkością odpowiada już pojedynczej ciąży donoszonej więc ryzyko, że zacznę wcześniej rodzić znacząco wzrasta... Lekarz prowadzący dał mi jednak iskierkę nadziei na to, że być może jeszcze na chwilę zostanę wypisana do domu. Niestety ordynator dzisiaj po badaniu rozwiał te moje nadzieje i -zostanę w szpitalu aż do cc. Na tym etapie ciąży w każdej chwili niestety sytuacja moja lub dzieciaczków może się zmienić - mogą zacząć się skurcze, może zacząć się odklejać łożysko, któreś z dzieci może być niedotlenione bądź też może dojść do pęknięcia łożyska. Potrzebne będzie wtedy szybkie działanie...

 Łudziłam się, że skoro wyniki krwi są super (nawet cukier idealny), dzieciaki rosną w miarę równo (mają już po ponad kilogramie) a ilość wód płodowych jest prawidłowa to ryzyko komplikacji jest dużo mniejsze. Jedynym moim problemem do tej pory było puchnięcie lewej nogi, które pojawiło się ponad 6 tygodni temu. Bałam się, że może to być objaw zakrzepicy więc na początku października pojechałam na SOR gdzie mnie zbadano, zrobiono badania krwi a gdy okazało się że wartość D-dimerów jest podwyższona to skonsultowano z chirurgiem naczyniowym. Chirurg ten zrobił mi USG żył w spuchniętej nodze i stwierdził, że zakrzepicy na razie nie widzi. Parametry D-dimerów natomiast bardzo często są podwyższone w czasie ciąży. Zalecił mi branie leków na poprawę krążenia i noszenie pończoch uciskowych a ja się uspokoiłam... W ostatnim tygodniu zaczęły jednak dochodzić u mnie kolejne dolegliwości - ból kręgosłupa czy też żeber nasilający się po intensywnym dniu. Muszę szczerze przyznać się do tego, że było mi już ciężko ogarnąć wszystkie moje domowe obowiązki i trójkę dzieci. Wprawdzie nikt nie wymagał ode mnie tego abym wszystko robiła tak jak przed ciążą (czy też na jej początku) ale ciężko było mi odpuścić i zwolnić... Od taki mój charakter ;)

 Po dzisiejszej rozmowie z lekarzem nie pozostaje mi jednak nic innego niż pogodzenie się z losem i grzeczne spędzenie kilku najbliższych tygodni w szpitalu. Bezpieczeństwo moje i trojaczków najważniejsze... Emilka, Fabian i Sara muszą sobie niestety przez ten czas radzić bez mamy a P. ma okazję wykazać się w roli taty na pełen domowy etat ;)

 Oczywiście w trakcie dzisiejszej rozmowy z lekarzem nie obyło się bez uwag o tym, że jestem po 3 cc a teraz jeszcze trojaczki w drodze - u nas taki urodzaj a niektórzy walczą o ty by mieć chociaż jedno dziecko. Na moją odpowiedź, że nikt raczej nie planuje trojaczków a już na pewno nie po 3 cc usłyszałam o tym, że powinnam była po ostatnim cc pomyśleć o skutecznym zabezpieczeniu. Na moją odpowiedź, że rozmawiałam o tym ze swoim ginekologiem a ten odradził mi wkładki domaciczne ze względu na stan po cięciach i możliwe uszkodzenie macicy, hormony czekały aż przestanę karmić piersią więc zostały tylko mniej skuteczne metody nie miał już argumentu... Nie lubię takich rozmów :|
Image and video hosting by TinyPic

2 komentarze:

  1. Agula kibicuje tobie bardzo mocno. Musisz być silna i nie dawać się prowokować. Zdrowie dzieciaków i twoje najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. O dziwo jestem spokojna tzn. martwi mnie długi pobyt w szpitalu ale komentarze i oceny nie podnoszą mi mocno ciśnienia. Pewnie nie jedno jeszcze usłyszę gdy wyjdę z 6 dzieci na spacer ;)

    OdpowiedzUsuń