wtorek, 1 stycznia 2019

34 tydzień ciąży i strach

 Nareszcie wymarzony tydzień ciąży czyli 34. Zakładałam sobie, że dotrwam do niego ale nie do końca wierzyłam w to, że mi się to uda. A jednak jest - tydzień 34 zaliczony!!! Zrobienie USG całej trójki to wyczyn, który niestety zaczął przerastać lekarzy. Wczoraj nie udało się ich dobrze pomierzyć bo Kajtek skrzyżował nogi a jedna z dziewczyn tak się ułożyła, że nie szło rozszyfrować co jest ręką a co nogą... Z badania tego wyszło, że Kajtek waży 2020g, a dziewczyny 1744g i 2050g... Lekarz stwierdził, że wagi te są na pewno nieadekwatne do rzeczywistości i zobaczymy ile ważą gdy wyjmiemy je z brzucha ;)
Ja wiem, że dzieciaki ładnie podrosły gdyż czuję o wiele większy ciężar w brzuchu. Obciążenie brzucha i kręgosłupa też jest już znaczne... Mam nadzieję, że po wyjęciu dzieci z brzucha okaże się iż przekroczyły wagę 2 kg lub chociaż niewiele im do tego brakuje...

 Termin cesarskiego cięcia ustalony mam na 2.01.2019 roku czyli na najbliższą środę. Mam nadzieję, że dotrwam do tej chwili w czteropaku bo tak naprawdę na tym etapie ciąży w każdej chwili może zacząć się poród... Boję się okropnie tej cesarki. Chyba jeszcze nigdy nie bałam się aż tak bardzo :(

 Oczywiście nie było łatwo ustalić ten termin i tak naprawdę to musiałam go wywalczyć na poniedziałkowym obchodzie. Pech chciał, że trafiłam na tego samego lekarza co przed weekendem. Tym razem był jednak w towarzystwie drugiego lekarza i chyba dzięki temu nie był taki chamski. Rozmowa przebiegła więc bardzo spokojnie.. Powiedziałam, że chcę ustalić termin cc bo nie chcę czekać aż "coś" zacznie się dziać i będzie zagrożone życie moje lub dzieci. Zależy mi na tym gdyż wiem, że do mojego cc muszą być przygotowani doświadczeni ginekolodzy oraz zespół neonatologów dla wcześniaków. Powiedziałam też, że wiem iż w przypadku większości ciąż trojaczych właśnie w ten sposób się postępuje czyli działa spokojnie w wyznaczonym terminie a nie robi na szybko. Nie ma też gwarancji na to, że zacznie się u mnie "coś" dziać w dzień jakby sobie tego życzył lekarz. Tym bardziej, że ja gorzej czuję się w nocy... Od lekarza usłyszałam, że nie ma odgórnie ustalone terminu, w którym trzeba zrobić cc w ciąży trojaczej. Zgodziłam się z nim ale powiedziałam, że nie ma też ustalonego terminu do którego można bezpiecznie czekać z rozwiązaniem takiej ciąży. O dziwo lekarz przyznał mi rację. Stwierdził jednak, że musi zwołać konsylium w sprawie mojego przypadku a poza tym musi przedyskutować temat z pediatrami bo nie chce aby mieli oni pretensje o to, że są trzy wcześniaki. Zgodziłam się z nim ale dopowiedziałam, że nie można tylko i wyłącznie patrzeć na dzieci bo życie matki też jest ważne - będę miała 6 dzieci i ktoś się nimi musi zająć i je wychować. Przy poprzedniej cesarce urodziłam dziecko, które ważyło 3,5 kg i ginekolog miał bardzo duży problem ze zszyciem mojej macicy gdyż była ona bardzo cienka, Teraz w macicy mam troje dzieci o łącznej wadze około 6 kg i boję się o swoje życie - o to, że macica pęknie, dostanę krwotoku i zabraknie czasu lub doświadczonych rąk, które mogłyby mnie uratować. Lekarz zakończył rozmowę obiecując, że przedyskutuje mój przypadek i zostanę poinformowana o podjętej decyzji.
 Po pewnym czasie przyszła do mnie położna i powiedział, że bardzo dobrze zrobiłam tą rozmową bo przynajmniej lekarze teraz siedzą i zastanawiają się co zrobić. Powiedziała też, że słychać jak mówią, że mam rację. Za jakiś czas położna ponownie do mnie przyszła i poinformowała, że termin cc został wpisany już do karty na 2 stycznia czyli na środę... Ponownie podkreśliła, że bardzo dobrze zrobiłam. W poniedziałek moja przemowa do lekarza była tematem numer jeden wśród położnych i młodszych lekarzy ;)

 Cieszę się, że udało mi się dojść do porozumienia z lekarzem. Tym bardziej, że czuję iż nie dotrwałabym w czteropaku do następnego tygodnia. Od poniedziałkowego popołudnia zaczęły mi się pisać w trakcie KTG skurcze macicy. Póki co nie są bolesne ale z każdym dniem nabierają mocy...

 Tak bardzo boję się jutra. O dzieci boję się mniej bo wierzę, że sobie poradzą na tym etapie. O swoje życie jestem jednak przerażona. Boję się, że macica nie będzie chciała się obkurczać, że dostanę krwotoku nie do opanowania albo zatoru co doprowadzi do tego, że nie przeżyję... Staram się odganiać od siebie te czarne myśli - nie myśleć o tym co złego może się wydarzyć. Im bliżej momentu cc tym jest mi jednak trudniej skupić się na myśleniu pozytywnym :( Módlcie się za mnie oraz Kajtka, Klarę i Lilę jezeli możecie Kochani. Zaciskajcie też kciuki z całych swoich sił :)
Image and video hosting by TinyPic

9 komentarzy:

  1. Zaglądam codziennie i trzymam kciuki od bardzo dawna. Denerwuję się tym porodem jakby był w mojej rodzinie:) Wierzę, że wszystko się uda, to już ostatnia prosta!Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę jutro z Wami myślami, będę wysyłać tyle dobrej energii, ile się da (a mam blisko z pracy do WSS😉).Gratuluję asertywności. Będzie dobrze!Ja w trudnych chwilach ciąży wyobrażałam sobie, jak moje dziecko będzie wyglądało, gdy się poznamy. To mnie na chwilę uspokajało. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję Twojej metody - może pomoże mi to zasnąć ;)

      Usuń
  3. Mysl tylko pozytywnie. Pozytywne myslenir to podstawa. Jestem myslami z Wami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Agula właśnie przeczytałam Twój wpis na blogu....Ty mądra i odważna KOBIETO! BRAWO!!! Wow!!!Twoja rozmowa z ginekologami szacun
    ..tak trzymaj.Sześcioro dzieci to nielada wyczyn ..i teraz jeazcze trojka na raz. Gorąco Cię pozdrawiam i życzę dużo zdrowia, sił i madrych głów i rąk ginekologów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Cię i trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń